Promienie
wiosennego słońca wyrwały ze snu zakopaną w pościeli dziewczynę.
Nastolatka ziewnęła przeciągle i wyciągnęła rękę w stronę stolika
nocnego, by wymacać okulary. Chwilę potem zaklęła, gdy te wylądowały na
dywanie.
Dziewczyna
wyczołgała się z łóżka i znów spróbowała znaleźć zgubę. Wreszcie,
poczuła ją pod placami, podniosła i nałożyła na nos. Rozmazane plamy
nabrały kształtów. Podniosła się i, przygładzając sterczące na wszystkie
strony włosy, ruszyła w stronę łazienki.
***
Strumień
gorącej wody przynosił ulgę obolałemu i jeszcze nie do końca rozbudzonemu
ciału. Dziewczyna umyła się szybko, ale potem czekała pod strumieniem, aż
ciepła woda się skończy. Chcąc nie chcąc, opatulona jedynie w cienki
ręcznik i trzęsąca się z zimna, musiała opuścić kabinę prysznicową.
Para
unosząca się w całej łazience zaczęła osiadać na odkrytym ciele. Wielkie
lustro zaparowało, a ona otarła je przegubem ręki. Szkło ukazało jej
odbicie.
Trójkątna
twarz z lekko zarysowanymi kośćmi policzkowymi sprawiała,
że wyglądała na starszą, niż była w rzeczywistości. Małe oczy
wydawały się większe i ładniejsze, gdy źrenice się rozszerzały. Tęczówki
miały dwie barwy. Prawe oko zielone, lewe piwne.
Duże usta
nijakiego koloru. Ale to nie twarz, lecz długie, kręcone, ciemne włosy,
powodowały przyciągnięcie wzroku.
Nagle, na
dole rozległ się dźwięk uderzenia. Potem, krótki okrzyk oraz przekleństwo.
Dziewczyna nawet się nie wzdrygnęła. Już przyzwyczaiła się do tego,
że domownicy uderzają się o szafkę w przedpokoju.
Kiedy na
dole rozległ się trzask zamykanych drzwi, nastolatka cichaczem przemknęła do
pokoju, by ubrać się i spakować do szkoły.
***
X każdym
powolnym krokiem schodzącej nastolatki, schody cicho skrzypiały. Kiedy znalazła
się na dole, powoli, powłócząc nogami, weszła do kuchni.
Było to
niewielkie pomieszczenie, ale mimo braku przestrzeni wszystko pozostawało
uporządkowane. Ściany, koloru beżowego, nadawały mu starowiejski wygląd.
Niewielkie okno wychodziło na stronę zachodnią. Pod nim stała kuchenka gazowa.
Zaraz obok blat, a na ścianie
przeciwnej kolejne trzy oraz lodówka.
Panował lekki chaos, ale dzięki temu kuchnia sprawiała wrażenie przytulnej.
Dziewczyna
podeszła do kuchenki i pochyliła się nad patelnią. Kiedy w nozdrza uderzył ją zapach sadzonych
jajek, głośno zaburczało jej w brzuchu. Nałożyła
sobie śniadanie na talerz, nalała kawy i usiadła. Ale nim zdążyła wziąć do
ust chociaż kawałek jedzenia, na zewnątrz rozległ się warkot silnika autobusu.
Dziewczyna
zaklęła cicho. Wstała gwałtownie. Złapała plecak, który leżał obok.
I wybiegła z domu, trzaskając drzwiami. Wiedziała, że
automatycznie się zablokują i nikt, kto nie posiada kluczy, nie wejdzie do
środka.
Jednak
wychodząc, nie zdawała sobie sprawy, że gdy znów przestąpi próg własnego domu,
nic już nie będzie takie samo, jak przedtem.
***
Autobus,
jak zawsze, był strasznie zatłoczony. W powietrzu unosił się zapach
zmieszanych ze sobą różnych perfum, dezodorantów i potu. Część ludzi
siedziała, a reszta stała. Niektórzy patrzyli przez okno, inni czytali lub
rozmawiali przez telefon. Z końca autobusu, co pewien czas, rozlegał się
głośny, chrapliwy śmiech chłopaków oraz cienki, piskliwy chichot dziewczyn.
Nagle,
ciemnowłosa dziewczyna słuchająca muzyki poczuła, jak coś lekko odbija się od
tyłu jej głowy. Zignorowała to, ale po chwili znów oberwała. Wściekła,
gwałtownym ruchem zdjęła słuchawki i obróciła się. Osobami, które jechały
z tyłu, okazali się być znajomi ze szkoły.
— Hej, wampir! — krzyknął jej kolega, myśląc,
że ją tym rozzłości.
Miał
rację. Nastolatka poczuła jak niekontrolowany gniew ogarnia jej ciało.
Przekleństwa cisnęły się na jej usta. Na szczęście autobus już zatrzymał się na
jej przystanku, więc zgarnęła swoje rzeczy i czym prędzej wysiadła
zostawiając śmiechy za sobą.
***
Całą
stronę zeszytu pokrywały różnorodne rysunki: wampirów, wilkołaków, wilków
i innych bestii czających się w ciemności. Szkice dziewczyny były
delikatne, wykonane z nienaganną precyzją, mimo szybkich ruchów dłoni.
Nastolatka
tak bardzo skupiła się na tym, co robiła, że nie zauważyła, kiedy
nauczycielka od angielskiego zamilkła. Dopiero, gdy zeszyt zniknął jej sprzed
oczu, podniosła wzrok. Wzdrygnęła się, kiedy kobieta zaczęła przeglądać
rysunki. Dziewczyna myślała, że nauczycielka pokaże wszystkim jej zeszyt.
Jednak
kobieta tylko ciężko westchnęła i położyła zeszyt uczennicy na swoim
biurku. Nastolatka odprężyła się, myśląc, że to wszystko.
Nauczycielka,
profesor Kowalska, odezwała się spokojnym głosem:
— O czym przed chwilą mówiłam, panno Kot?
— Zaskoczona dziewczyna otworzyła szeroko oczy i dopiero po dłuższej
chwili podniosła się z krzesła.
Kiedy
nienaturalne milczenie przedłużało się, nauczycielka powtórzyła:
— Na jaki temat teraz mówiłam? — Dziewczyna
spuściła tylko głowę i zaczęła szybciej oddychać, czując na sobie
przeszywający wzrok nauczycielki oraz całej klasy.
Belferka
westchnęła.
— Siadaj, Joanno — powiedziała i obróciła
się do tablicy.
Uczennica
zaczerwieniła się i wlepiła wzrok w podłogę. Nim zdążyła jednak
usiąść, zabrzmiał zbawienny dzwonek obwieszczający koniec zajęć. Nie bacząc na
otoczenie, dziewczyna szybko wrzuciła książki do torby i nie zawracając
sobie głowy zeszytem z rysunkami, biegiem rzuciła się wzdłuż korytarza.
Kiedy
znalazła się wystarczająco daleko przystanęła, z trudem łapiąc powietrze.
Jej oddech uspokoił się.
— Wampir! — krzyknął jej ktoś do ucha
i odszedł, śmiejąc się głośno.
Dziewczyna
podskoczyła, plecak jej wypadł z rąk, a wszystkie książki wysypały
się na podłogę.
— Odbiło Ci?! — krzyknęła, nie panując nad ogarniającą
ją złością. — Uważaj jak chodzisz! Debil! — Złość zniknęła tak szybko, jak się
pojawiła. Nastolatka uklękła, by pozbierać wysypane rzeczy. Było jej wstyd.
Jednak nie potrafiła panować nad swoimi emocjami.
— Daj, pomogę ci — powiedział ktoś i kucnął
obok.
Zaskoczona
dziewczyna podniosła wzrok.
Osobą,
która zechciała jej pomóc był Emil, chłopak, w którym kochała
się cała żeńska część jej klasy. Jednak nie ona. On nie przyjmował tego do
wiadomości. Wciąż ją podrywał. Nie dlatego, że mu się podobała. On nie był
w stanie po prostu uwierzyć, iż jakakolwiek dziewczyna jest
w stanie mu się oprzeć. Wysoki, umięśniony, z włosami koloru blond
i niebieskimi oczami.
Dziewczyna, próbując opanować drżenie rąk,
zebrała połowę rzeczy. Przycisnęła je do piersi i mocno trzymając,
równocześnie z chłopakiem wstała.
— Proszę — powiedział, i z uśmiechem
podał jej resztę książek.
— Dzięki — odparła, unikając jego spojrzenia.
Była pewna, że słyszał wcześniejszy wybuch gniewu.
— Nie ma za co — odpowiedział z jeszcze
szerszym uśmiechem. Joanna spojrzała na swoje dłonie. Chłopak wciąż trzymał
swoje dłonie na jej. Wyrwała je zawstydzona. On był chłopakiem, a chłopcy
sprawiali, że cała się czerwieniła.
Siłą woli
powstrzymała się od westchnienia ulgi, gdy dzwonek już drugi raz dzisiaj
wybawił ją z opresji.
— Idziemy na lekcje? — zapytał chłopak.
— Och. Muszę jeszcze pójść do toalety. Zaraz
przyjdę — odparła dziewczyna, unikając spoglądania mu w oczy
i wyminęła go.
— Powiem, że się spóźnisz! — krzyknął
Emil, gdy nastolatka pośpiesznie ruszyła w stronę łazienki. Zawstydzenie
paliło ją żywym ogniem.
***
Kiedy po
zajęciach Joanna opuszczała mury szkoły, całe niebo przesłaniały wielkie,
ciemne, burzowe chmury. Już po pięciu minutach znalazła się na przystankowej
ławeczce.
— Na szczęście jeszcze nie zaczęło padać —
pomyślała,
kiedy podjechał autobus. Automatyczne drzwi otworzyły się. Weszła do środka
i kupiła bilet, po czym obróciła się przodem do ludzi.
Poczuła na
sobie mnóstwo par oczu. Zawahała się, ale po chwili ruszyła na tył autobusu.
Nie zwracając uwagi na spojrzenia (a przynajmniej próbując nie zwracać na nie
uwagi), podeszła do jednego z przedostatnich siedzeń i usiadła obok
okna. Założyła słuchawki, włączyła odtwarzacz, mruknęła pod nosem: — Jak ja
nienawidzę autobusów — i zagłębiła
się w rozmyślaniach. Przynajmniej chciała. Nie zdążyła.
Moment
później rozległ się dźwięk klaksonu i pisk opon. Błysnęły oślepiające
światła, nastąpił krzyk i upiorny dźwięk tarcia metalu o metal,
a na końcu ogłuszający huk uderzających o siebie rozpędzonych aut.
Potem zapanowała cisza.
Wszystko
rozegrało się w ciągu kilku sekund. Joanna widziała wszystko jak na
zwolnionym filmie, a potem zemdlała. Jednak nieświadomość trwała zaledwie
kilka minut.
Kiedy się
ocknęła, przestraszona otworzyła szeroko oczy. Od razu tego pożałowała. To, co
ujrzała, wprawiło ją w przerażenie tak wielkie, że nie była
w stanie nawet krzyknąć. Z jej gardła wydobył się zaledwie cichy
pisk. Dziewczyna nie mogła zamknąć oczu. Nie potrafiła oderwać wzroku od tego wstrząsającego
widoku, mimo,
że bardzo tego chciała. Ostatnimi
resztkami woli starała się znaleźć coś, co odwróciłoby jej uwagę. I
w końcu dostrzegła leżącą kilka centymetrów od niej dziewczynę
o ognistorudych włosach. Oczy miała zamknięte, ale na twarzy widniał
grymas cierpienia.
Nad nią
pochylała się postać w wielkim czarnym kapturze od tego samego koloru
peleryny. Była ona zgarbiona mimo umięśnionego ciała odznaczającego się pod
cienkim materiałem. Jakby niosła wielki ciężar wieków. Spod ciemnej tkaniny
wyłaniały się blade dłonie. Po chwili objęły one twarz rudowłosej dziewczyny,
a postać przyłożyła swoją, wciąż schowaną pod kapturem.
— Śmierć
— pomyślała Joanna, a wzdłuż jej kręgosłupa przeszły ciarki.
Nagle
postać obróciła się i spojrzała prosto w jej przerażone oczy.
W tym samym momencie nastolatka poczuła lodowaty oddech Śmierci na twarzy.
Siłą woli powstrzymywała się, by nie drgnął jej nawet mały palec.
Wtedy
Śmierć odezwała się głosem o nieprzyjemnej metalicznej barwie:
— Widzę wszystko, czego pragniesz. Dam ci więc
dar, który dostają osoby naprawdę wyjątkowe. Zmieni to całe twoje życie, ale
w sposób, o jakim nigdy ci się nie śniło. Widzę w twoim umyśle,
że tego właśnie pragniesz. — W powietrze uniosła się dziwna, słodkawa
woń drażniąca zmysły.
Po chwili
postać zniknęła w obłoku czarnego dymu, a do dziewczyny dopiero teraz
zaczęły docierać głosy z zewnątrz. Ktoś krzyczał, wydawał polecenia,
rozlegał się dźwięk karetki pogotowia, policji oraz straży pożarnej.
Nastolatka
straciła świadomość.
Rozdział bardzo mi się spodobał ;)Ciekawa jestem jaki będzie ten dar ,jak Joanna będzie mogła go wykorzystać.Czekam na następny i pozdrawiam ^-^
OdpowiedzUsuńCześć kochanie!
OdpowiedzUsuńJak wiesz, robię teraz (11.07.2014, godzi. 20:51) dużo rzeczy na raz. Między innymi sprawdzam… No to. Nawet tytułu w tej chwili nie znam, Merlinie, jaka ze mnie lama D:
W każdym razie równocześnie z dokonywaniem korekty (czy też edytowania, betowania, zwał jak zwał) piszę również komentarz. A co się będę, pięć rzeczy równocześnie to przecież jeszcze nie jest aż tak za dużo. Karzeł da radę dwóm kierunkom, to ja dam radę teraz.
Po pierwsze musisz wiedzieć, że zaczynam z bardzo pozytywnym nastawieniem. Obiecałam sobie, że przełknę cokolwiek napisałaś i nie będę krzyczeć… Cóż, przynajmniej nie w komentarzu, co najwyżej w komentarzach w pliku, w którym to wszystko edytuję.
Och, już wiem, jaki jest tytuł, hell yeah. Zwłaszcza hell, skoro to Wieczna Agonia.
(Podejrzewam, że kiedy dostałaś pytanie "Jaki ma tytuł to opowiadanie" to albo padłaś ze śmiechu albo z żalu nad moim jestestwem).
Ładnie piszesz. Aż mnie kurwica chwyta, że nie może mnie chwycić kurwica przy sprawdzaniu D:
Może trochę za wcześnie pochwaliłam, ale kurwica jeszcze mnie ciągle chwyta przez to, że nie chwyta. Ale przynajmniej pleonazm, o.
Kowalska. Moja polonistka wzięła kiedyś zeszyt mojej koleżanki Seu, obejrzała, Seu już czerwona, a Kowalik:
- Co to jest?
- Yaoi
- Aha, rysuj sobie dalej
I oddała zeszyt, haha. To była pierwsza taka sytuacja, ale potem zdarzały się kolejne.
- Co piszesz?
- Bajkę w wersji yaoi.
- To znaczy?
- Zamiast księżniczki jest drugi książę
- Dobrze, pisz. Pokaż mi to potem.
I tak było właściwie za każdym razem, jak ktoś coś pisał czy rysował. Nawet w przypadkach:
- Co piszesz?
- Referat na geografię?
- Na kiedy?
- Na za dwie godziny.
- To się pośpiesz. Tu masz błąd. I tu. I tu. Monika, sprawdź mu to potem.
Skarb, nie nauczyciel. (Ale wymagała. Oj, wymagała).
Po co Ci to piszę? Nie wiem. Skojarzyło mi się. Znasz mnie. Chaotyczny sposób myślenia, haha.
Odnoszę wrażenie, że na nią on też działa, ale niech będzie.
Dużo niepotrzebnych zaimków D: Ale to jest zmora większości młodych autorów. (Moja też).
Opisujesz strasznie dużo niepotrzebnych czynności, o czym wspomniałam w samej becie. Po co piszesz o otworzeniu drzwi autobusu? To oczywiste. To tak jak we wspomnianym przeze mnie przykładzie "wstał z krzesła i wyszedł zza biurka, by do niej podejść". Skoro to niej podszedł, to wiadomo, że musiał wyjść zza biurka. A skoro wyszedł zza biurka, to wiadomo, że wstał z krzesła. Takie drobne rzeczy, na które mimo wszystko powinno zwracać się uwagę, bo psują styl i narrację.
Masz obsesję na punkcie słowa "jednak". No nic, pozmieniałam to gdzie się dało. Zwłaszcza, że potrafisz to słowo wcisnąć w cztery zdania pod rząd!
Twoja narzeczona
Radioactive Caesium
(No dobra, CeS…)
A ja zacznę tak :D #RóżoweCiasteczka (bo to stąd przybyłam), ale będę nieco inaczej komentować XD (chyba). Cóż :D Pierwszy rozdział choć z błędami (a kto ich nie robi:P) bardzo przypadł mi do gustu. Historia wydaje się być ciekawa, a że akuratnie lubię takie klimaty, to cóż :D tym lepiej dla mnie. Niby pomysł nieco oklepany, (przeciętna nastolatka pufff i dar) ale w końcu każda taka historia to nasze marzenia :) Marzenia o znalezieniu prawdziwej przygody w szarej rzeczywistości. Mnie ono pasuje :) Moment ze śmiercią, choć krótki wydawał się fascynujący. Widziałam wszystko dokładnie jakbym stała obok :) Nie zwlekając i nie zatrzymując się zbyt długo w jednym miejscu, podsumuję pierwszy rozdział i biegnę czytać dalej.
OdpowiedzUsuńRozdział krótki, ale wzbudzający zainteresowania czytelnika. Zobaczymy co z tego wykiełkuje :)
Pozdrawiam XD
Rozdział nie za długi ale mnie się podoba :) Wykryłam kilka błędów ale cóż każdy je popełnia.
OdpowiedzUsuńNa razie mnie wciągnął zobaczymy co będzie dalej...
Resztę skomentuje w najbliższych dniach.
Pozdrawiam życzę weny i zapraszam do mnie alex2708.blogspot.com