piątek, 16 maja 2014

Rozdział XI "Wspomnienia. Część 1'

Słońce świeci. Oświetla wszystkie ciemne miejsca. Ptaki świergocą wesoło. Ludzie radują się życiem. Jedynie niewielka grupka opłakuje śmierć przyjaciela. O tyle straszliwszą, bo niesprawiedliwą.
Joanna odwraca wzrok w stronę okna. I jedyne, co dostrzega, to ruch blond czupryny, a następnie zasunięcie firan. Dłonie zaciska w pięści. Ale łzy mimo to płyną.
 — To niesprawiedliwe! On nic nie zrobił! Jedynie bronił… Mnie.
Zamyka oczy, a potem otwiera z nadzieją, że ten koszmar tylko się jej śni. Jęczy w ramach sprzeciwu, gdy świeżo wykopana dziura wciąż istnieje.
Powolnym krokiem podchodzi i zagląda do środka. Marszczy brwi zdziwiona, gdy dostrzega, że jest pusta. Odwraca się natychmiast, by zadać pytanie Damianowi, który stoi obok niej, ale on też znika. Dziewczyna rozgląda się zdezorientowana. Została sama. Nikogo nie ma. Zrywa się zimny podmuch wiatru, a nastolatka czuje, jak ktoś palcem stuka w jej ramię. Obraca się gwałtownie, ale nikogo nie dostrzega. Kiedy znów spogląda przed siebie, z jej gardła wydobywa się przeraźliwy krzyk.
Przed nią stoi Paweł. A raczej to, co z niego zostało. Rozkładające się ciało. Chłopak otwiera resztki ust, a ze środka wyłażą robaki. Wyciąga oskarżycielsko palec w stronę Joanny.
 — To twoja wina! — charczy i robi krok w przód.
 Aśka cofa się odruchowo. Czuje, jak traci grunt pod nogami i wpada do ciemnego grobu. Jej ciało natychmiast obłażą robaki.

***

Joanna usiadła gwałtownie na łóżku. Z jej gardła wydobywał się krzyk, a po ciele spływał zimny pot. Dziewczyna czuła, jak cała trzęsie się ze strachu. Serce wybijało szybki nierówny rytm. Rozkopana pościel była jedynym świadkiem koszmaru.
Joanna schowała twarz w dłoniach. To tylko sen, powtarzała sobie cały czas. A jednak nocna mara niewiele różniła się od przeszłości. Dziewczyna wciąż słyszała słowa, które wykrzyczała jej w twarz Karolina podczas pogrzebu Pawła.
 — To wszystko twoja wina! Przez ciebie nie żyje! Nie żyje, bo bronił twojego idealnego tyłka. Bo się w tobie zakochał! Od początku miałaś go gdzieś! A powinien kochać mnie! Bo ja go kochałam od lat! A teraz posłuchaj mnie uważnie! Dotrzymam słowa, które ci dałam! Któregoś dnia poderżnę ci gardło!
Po czym odwróciła się na pięcie i odeszła, zostawiając zdruzgotaną rywalkę.
Aśka przyłożyła głowę z powrotem do poduszki. Zamknęła oczy i podkuliła nogi. W końcu zasnęła niespokojnym snem.

***

Świeci słońce. Lekki wiatr rozwiewa twoje przydługie blond włosy. Trzymasz się kurczowo przedramienia ojca i rozglądasz z niepokojem. Prawie wszystkie dzieciaki stoją już w grupkach przy dorosłych, którzy w dłoniach mają tabliczki z numerami klas.
Ojciec po chwili ciągnie cię w stronę jednej z grup, a potem popycha cię lekko do przodu.
 — No idź — rzuca oschle, gdy wciąż stoisz w miejscu i patrzysz na niego przerażony. W końcu wzdycha i kuca obok ciebie. — Nie bój się. Będę na ciebie czekał. Za godzinę wrócimy do domu — mówi już łagodniej i mierzwi twoje włosy. Pokazuje na coś ręką. — Spójrz. Tutaj masz kolegę. — Twój wzrok podąża za jego.
Wtedy zauważasz chudego, wysokiego chłopca. Napotykasz jego równie zaniepokojone spojrzenie. Uśmiecha się do ciebie. Odwzajemniasz to, ukazując uzębienie z brakującymi jedynkami. Spoglądasz znów na tatę, tym razem pytającym wzrokiem. On tylko puszcza oko i kiwa głową. Od razu podchodzisz do nowego kolegi.
 — Jestem Emil — przedstawiasz się i podajesz mu ręką jak dorosły.
 Chłopiec po chwili łapie za twoją dłoń i ściska ją.
 — Paweł — odpowiada, a jego twarz rozjaśnia uśmiech.
 — Będziesz siedział ze mną w ławce? — pytasz radośnie.
Paweł kiwa głową i odwraca wzrok, gdy dyrektorka rozpoczyna apel. Uśmiechasz się. Właśnie czujesz, że znalazłeś przyjaciela.

***

Odwracasz się w stronę przyjaciela. Paweł stoi plecami do ściany.
Słyszysz, jak jego serce bije szybko. Nierówno. Czujesz zapach strachu. Ludzkiego, śmiertelnego strachu. Strachu, który napędza w tobie wszystko. Strachu, który sprawia, że jesteś tym, kim jesteś. Strachu, który powoduje, że masz ochotę zabić. Jednak przełykasz ślinę. Nie dajesz się ponieść. Przecież to twój przyjaciel. Nie mógłbyś zabić przyjaciela, prawda?
Puszczasz ciało, które trzymałeś, a ono przy upadku wydaje głuchy odgłos, ale ignorujesz to. Tam już nic nie ma. Oczy to samo białko. Żadnej źrenicy ani tęczówki. Puste ciało. Bez duszy, która teraz jest twoja. Czujesz, jak wypełnia cię moc. Twoje tkanki regenerują się. Jesteś pełen nowych cech charakteru. Wiesz, że teraz będziesz trochę inny. Wraz z duszą przejąłeś moc, siłę i wdzięk. A świadomość, że kogoś zabiłeś, przychodzi z czasem. I masz wyrzuty sumienia. Aż do następnego pożywienia się. Kiedy znów czujesz się jak nowonarodzony, to wyrzuty sumienia nie są już ważne.
Powoli podchodzisz do Pawła. Stajesz przed nim i patrzysz mu w oczy. Pełne są strachu, obrzydzenia, szoku i czegoś jeszcze. Twój przyjaciel uważa cię za potwora. Przed chwilą widział, czym się stałeś. Widział, jak z zimną krwią podrzynasz gardło jakiejś dziewczynie i pozbawiasz ją duszy.
Kładziesz dłoń na jego ramieniu, a on się wzdryga. Niespokojnie porusza barkami, próbując zrzucić twoją rękę. Jednak na próżno.
 — Zostaw mnie, ty potworze. — W końcu syczy przez zaciśnięte zęby.
Z niewinną miną cofasz się i unosisz dłonie.
 — Spokojnie, stary — mówisz i uśmiechasz się. — Byłem trochę głodny. To nic — stwierdzasz patrząc na ciało leżące nieopodal.
 — Co?! — krzyczy zszokowany Paweł. — Właśnie zabiłeś niewinną dziewczynę! I co ty pleciesz?! Jaki głodny?! Jak jesteś, do cholery, głodny, to jesz hamburgera, frytki, kotleta. Cokolwiek, ale nie zabijasz ludzi!
 — Próbowałem się zabić — mówisz nagle, gdy przyjaciel robi przerwę, by głęboko odetchnąć.
Widzisz, jak otwiera szeroko usta, gdy słyszy twoje słowa.
 — Ale… jak… dlaczego…? Co? — spogląda na ciebie zdumiony.
 — Miałem dość takiego życia. Miałem dość, rozumiesz? Nie chciałem być Emilem Losem. Drobnym nastolatkiem z za długimi kończynami. Pryszczatym okularnikiem. Szykanowanym przez wszystkich. Więc po prostu wszedłem do wanny z żyletką w ręce. I zacząłem się ciąć. Nie żeby się zranić, ale by umrzeć. I prawie mi się udało, ale wtedy pojawiła się Śmierć. Kazała się wyprowadzić. Pójść do liceum do innego miasta. Powiedziała, że ma wobec mnie wielkie plany. Obiecała, że wszyscy, którzy kiedykolwiek mną gardzili, zostaną ukarani. I tak się stało. Popatrz na mnie! — krzyknął z furią, gdy przyjaciel odwrócił wzrok. — Teraz jestem sobą. Jestem taki, jaki zawsze chciałem być. Z dumą wymawiam moje imię. Wystarczy jedno spojrzenie i każda dziewczyna pada mi do stóp. I uczestniczę teraz w wielkim planie Śmierci. jestem coś wart. Nieśmiertelność trwa razem ze mną! Będę zawsze przystojny i młody. Żadna Jchoroba mnie nie dosięgnie. Brakuje mi tylko jednego. Mojego przyjaciela. Dlatego przyjechałem. Chcę, byś razem ze mną żył aż do skończenia świata, przyjacielu. Tylko tego potrzebuję. Bo czym jest szczęście, jeśli brakuje twojego najlepszego przyjaciela? Wyjedź ze mną, przyjacielu. Tylko o to proszę.
Warczysz ze złością, gdy Paweł zaczyna się śmiać.
 — Zwariowałeś! Jesteś chory! Masz omamy! Właśnie zabiłeś jakąś bezbronną dziewczynę! To wszystko, to wszystko, o czym mówisz, to musi być twoja wyobraźnia! To nie może być prawdą!
W mieszkaniach zaczęły zapalać się światła, a wyrwani ze snu ludzie ze złością wyglądali przez okna w poszukiwaniu osoby, która zakłócała ich spokojny sen.
Z gardła przyjaciela wydobywa się nieludzki krzyk, gdy odsłaniasz swoją prawdziwą twarz.
 — Cicho bądź! — syczysz, zakrywając mu dłonią usta. — Czy teraz mi wierzysz? — Paweł szybko potakuje.
 Próbuje ukryć przerażenie, które ogarnia całe jego ciało, ale nie dajesz się oszukać.
 — Będziesz jak ja? Potrzebuję tego, przyjacielu. Nie chcę być sam przez wieczność. Czy zgodzisz się dotrzymać mi towarzystwa przez resztę życia? — pytasz z błaganiem i spoglądasz głęboko w szeroko otwarte ze strachu oczy przyjaciela.
Zamierasz na kilka sekund w oczekiwaniu. W końcu Paweł kiwa głową. Odsłaniasz mu usta.
 — Musisz powiedzieć to na głos. Inaczej nie będziesz mógł spełnić tego, o co proszę.
 — Ok. Zgadzam się, ale pod jednym warunkiem. Nie będę musiał zabijać ludzi — odpowiada trzęsącym się głosem.
Wzruszasz ramionami.
 — Jasne — rzucasz niedbale i skręcasz przyjacielowi kark.
Rozlega się trzask i w tym samym momencie pojawia się Śmierć. Kłaniasz się jej i odsuwasz się od przyjaciela, by dopuścić ją do niego. Wielka postać klęka i pochyla się nad ciałem. Wzdycha, a po chwili znika w czarnym dymie.
Drgasz, gdy przyjaciel w końcu się budzi. Paweł mruga zaskoczony, a po chwili skupia wzrok na twojej twarzy.
 — Gdzie ja jestem, do cholery? — szepcze.
Uśmiechasz się szelmowsko.
 — W piekle, przyjacielu. W piekle…

***

Emil usiadł gwałtownie na łóżku. Rozejrzał się zdezorientowany po pokoju. Ledwie powstrzymał krzyk, gdy dojrzał siedzącą na biurku postać.
Zapalił lampkę na stoliku nocnym, by lepiej widzieć. Karolina uśmiechnęła się złośliwie, gdy dostrzegła w oczach Emila zadumę, która po chwili zamieniła się w zrozumienie.
Nastolatka ze skoczyła z mebla i podeszła do swojego wroga. Pochyliła się nad jego uchem i wyszeptała:
 — Będę ci przypominać. Każdej nocy będę zwracać ci wspomnienia o Pawle. Byś nigdy nie zapomniał, co zrobiłeś. Czyje życie zabrałeś, potworze! — Jej szept przeszedł niespodziewanie w krzyk, a Emil wrzasnął z bólu, gdy nastolatka uderzyła go w brzuch. — Będziesz wiecznie cierpieć. Twoje życie będzie wieczną agonią, przyjacielu — rzuciła zgryźliwe, po czym wybiegła.
Chłopak schował twarz w dłoniach. Pierwszy raz od lat znów poczuł, że jest potworem. Że będzie nim zawsze.

***

Joanna siedziała w fotelu. Nerwowo ruszała nogą i przygryzała wargę. Emil zwołał wszystkich Pożeraczy do salonu. Chciał coś omówić. Ale jak zwykle nie zdradził co.
Dziewczyna rozejrzała się w poszukiwaniu Karoliny. W końcu napotkała jej spojrzenie. Nastolatka, gdy poczuła na sobie wzrok rywalki zacisnęła trzęsące się dłonie w pięści i wyciągnęła hardo podbródek, po czym podniosła się i przesiadła się tak, by Joanna jej nie widziała. Aśka westchnęła. Od pogrzebu minął dopiero jeden dzień.
Karolina, gdy uspokoiła się po tym, jak Joanna zaprowadziła ją do Magdy, by ta dała jej środki przeciwbólowe, przestała się odzywać do rywalki. Potem nakrzyczała na nią na pogrzebie, a następnie zamilkła. Przestała całkiem rozmawiać z kimkolwiek. Joanna słyszała przez drzwi, jak rywalka szlocha i krzyczy.
 — To moja wina — pomyślała nastolatka po raz kolejny. — Zabijam ludzi, by przeżyć, a teraz jeszcze zabiłam Pawła. Zabiłam go… Tak jak Martę.
Aśka podskoczyła, gdy ktoś chwycił ją za dłoń. Podniosła wzrok, a po jej ciele rozlała się złość. Wyrwała rękę i odwróciła wzrok. Damian złapał ją za podbródek i zmusił do spojrzenia sobie w oczy. Dziewczyna spróbowała się wyrwać, ale chłopak trzymał mocno. Widząc jej starania, uśmiechnął się szelmowsko i przybliżył swoje usta do jej ucha. Joanna zadrżała, gdy poczuła jego ciepły oddech na skórze.
 — Kochanie, nie masz już wyboru. Zostałem ci tylko ja. I musisz mnie kochać. Zostałaś mi przeznaczona. Dlatego pozbyłem się Pawła. Byś mogła być moja. — Joanna wydała krzyk wściekłości.
 — A więc to twoja wina?! — wrzasnęła. — To twoja wina, bydlaku?!
Pożeracze krzyknęli zaskoczeni i automatycznie się cofnęli. Damian odskoczył. Dziewczyna wstała gwałtownie z fotela. Chłopak uśmiechnął się z zadowoleniem.
Kiedy dotarło do niej, że takiej reakcji oczekiwał, wściekła się jeszcze bardziej. Zbliżyła się do Damiana i uderzyła go twarz. Zaskoczony chłopak zatoczył się do tyłu i upadł. Odruchowo ze rwał się na równe nogi i doskoczył do nastolatki. Uniósł dłoń.
 — No dalej! — rzuciła hardo Joanna, gdy zawahał się. — Uderz mnie. Już raz to zrobiłeś. Możesz i kolejny raz. No dalej! Zrób to! — Damian odsunął się i obrócił się twarzą w stronę drzwi, gdy rozległo się chrząknięcie.
Dziewczyna odruchowo spojrzała w tamtą stronę.
 — Co wy odwalacie? — zapytał Emil rozbawionym tonem. Spojrzał na Aśkę. — Odbiło ci? Uspokój się. No już, mała. — Dziewczyna oblała się rumieńcem i spuściła wzrok.
Emil uśmiechnął się zawadiacko. Joanna miała ochotę tak po prostu podejść, udusić Emila i wyjść, ale wiedziała, że to niemożliwe. Chłopak nosił przy sobie broń. Na okrągło, od egzekucji.
 — No dalej, pieski. Możecie zamknąć usta — zwrócił się do pozostałych Pożeraczy.
Wszyscy pokręcili głowami z irytacją. Nienawidzili, gdy tak się do nich odnosił. Mieli ochotę się zbuntować, ale bali się Śmierci.
 — A teraz odsłońcie swoje prawdziwe oblicza.
Joanna zmarszczyła brwi i wykonała polecenie.
Emil podchodził po kolei do każdego i patrzył w jego prawdziwą twarz. Na niektórych machał ręką i pozwalał iść do swoich pokojów, a niektórym kazał zostać w salonie.
W końcu podszedł i do Joanny. Uśmiechał się złośliwie. Nastolatka miała ochotę ze trzeć mu ten uśmiech za pomocą pięści i jedynym, co ją powstrzymywało, była świadomość, że by ją zabił. Natychmiast, bez żadnego zastanowienia. Jak zaprogramowana maszyna.
Chłopak zbliżył twarz do twarzy nastolatki. Dziewczyna czuła jego ciepły oddech na swoich ustach. Emil przechylił głowę jak szczeniak i przymknął oczy, by po chwili je otworzyć. Cmoknął Joannę i postąpił krok do tyłu. Zwrócił się do wszystkich Pożeraczy:

 — Do samochodu. Czas się pożywić!









Koniec Części 1



Rozdział poprawiony przez Ces <3

1 komentarz:

  1. Ojej, to już ostatni dostępny rozdział?
    No nic. Ja zabieram się za betę, a ty za pisanie kolejnego. To znaczy mam taką nadzieję.

    Koszmarek? Miło.

    Jaką, kurwa, rywalkę? One są rywalkami? Pfff.
    A, Karolina też jest głupia.

    Merlinie, zaufałam Raionowi! Co się ze mną dzieje?!

    Druga osoba, serio?
    Nie czuję, by było to zbytnio uzasadnione fabularnie ;c
    Aaa.
    Nie no, dalej uważam, że pierwsza osoba albo trzecia lepiej by się tutaj sprawdziła. No ale ok.

    Och nie, Marty Stu.

    - Tak, przyjacielu, oczywiście. – Kłamie bez mrugnięcia okiem. – Jutro wyjadę. Jutro.
    Potem: - Halo, wariatkowo? Mój przyjaciel oszalał.
    A nie tak prosto w oczy!

    Wielu lat? To ile oni mają? Stówę?

    Y… I po co on jej to powiedział? Idiota.

    A teraz masz pisać. A ja mam sprawdzać CM i pisać Esencję i Czarne. No.

    Aaa, bo to jest koniec części pierwszej opka? Ja myślałam, że rozdziału. Głupia ja.

    When your dreams all fail
    And the ones we hail
    Are the worst of all
    And the blood's run stale

    I wanna hide the truth
    I wanna shelter you
    But with the beast inside
    There's nowhere we can hide


    Twoja CeS

    PS O Merlinie, skończyłam! No to teraz czas na Collegium Magicae. No i za pisanie własnych rzeczy D:

    OdpowiedzUsuń