czwartek, 17 stycznia 2013

Rozdział IV "Emil"


 
Emil wracał z przyjaciółmi do domu. Widział, jak jego znajomi rozmawiają i przepychają się między sobą. Jednak prawie niczego nie słyszał. Tylko cichy szmer krwi płynącej w jego żyłach. Myśli krążyły po najdalszych orbitach umysłu. Szukały wszystkich wspomnień o Joannie.
Pierwszy dzień szkoły, wigilia klasowa, Joanna czytająca książkę na lekcji, potykająca się na szkolnym korytarzu. Naśmiewanie się Marty i znajomych. Z jej ruchów i słów. Łzy cieknące po policzkach, gdy ktoś głośno komentował jej wady. Równy krok Joanny oraz nienawiść w jej głosie, gdy odzywała się do Marty. Wszystkie te momenty, gdy próbował ją poderwać. Wszystkie uśmiechy, które jej posłał, ale nigdy ich nie odwzajemniła. Dzień, w którym Joanna weszła do autobusu, a ten chwilę potem został zmiażdżony.
I czas po wypadku. Jej zachowanie dziwniejsze niż wcześniej.
Jednak najważniejszym wspomnieniem był dzisiejszy dzień. Zdziwienie klasy, gdy dziewczyna pojawiła się bez okularów, kłamstwo Joanny, że w końcu zdecydowała się na szkła kontaktowe, kłótnia na korytarzu między nimi oraz moment, w którym chłopak pocałował ją na oczach całej klasy i swojej dziewczyny.
Wspomnienia tak różne, a wszystkie jakby podobne. Otoczone różnymi dźwiękami, zapachami, obrazami.
Gdy Emil próbował poukładać wspomnienia w całość, nagle poczuł, że ktoś go szturcha. Obrócił w tę stronę twarz rozzłoszczony. Podniósł dłoń, gotów uderzyć intruza. W ostatniej chwili zatrzymał rękę, gdy dostrzegł, że to Marta, jego dziewczyna. Patrzyła teraz na niego szeroko otwartymi oczami.
Emil instynktownie pochylił głowę, by nie mogła widzieć jego twarzy. Kiedy uświadomił sobie, co robi, prychnął i powoli podniósł wzrok. Dostrzegł, że przyjaciele umilkli i wpatrują się w niego ze szczerym zdumieniem wypisanym na twarzach.
Wyprostował się i spojrzał na nich z góry.
 — Idźcie dalej. Zaraz was dogonię — rzekł i uśmiechnął się promiennie.
Znajomi bez słowa obrócili się i skierowali kroki w stronę przystanku.
 — Jak pieski — pomyślał Emil i prychnął z pogardą oraz rozbawieniem. Marta patrzyła za przyjaciółmi, aż zniknęli za rogiem.
Obróciła się gwałtownie, gdy usłyszała zduszony śmiech Emila. Spojrzała na niego i uniosła pytająco brew.
 — Co z tobą? To przez Aśkę? — zapytała i spojrzała głęboko w oczy chłopaka, by znaleźć w nich potwierdzenie.
Jednak on wzruszył jedynie ramionami i uśmiechnął się łobuzersko.
 — Tylko żartowałeś, a ona na ciebie naskoczyła. Wydarła się na ciebie jak idiotka. A ty… — zaczęła Marta, ale została uciszona przez pocałunek.
Kiedy Emil oderwał się od niej po minucie, otworzyła usta, by zadać kolejne pytanie.
 — Zamknij się — syknął i znów ją pocałował, ale tym razem krócej.
Złapał dziewczynę za rękę i pociągnął w stronę ławki. Kiedy całował Martę, wciąż myślał o Joannie i o tym, jak pięknie było ją zniszczyć jednym, krótkim, nieszczerym pocałunkiem.

***

Joanna znalazła się przy bramie swojego domu w ciągu dziesięciu minut. Przebiegła trzy kilometry i nawet się nie zasapała, chociaż pot lał się z niej strumieniami.
Wpadła przez bramę, przeskoczyła schody i włożyła rękę do kieszeni w poszukiwaniu klucza.
Kiedy go znalazła, wyciągnęła dłoń i spróbowała włożyć metal do zamka. Jednak ręce tak bardzo się jej trzęsły, że nie trafiła za pierwszym razem. W końcu się udało. Przekroczyła próg, a jej pies rzucił się z radością w jej stronę. Podskoczył, by po chwili opaść, cofnąć się z przestrachem i położyć się płasko na ziemi.
Dziewczyna wiedziała, dlaczego tak się zachował. Spojrzała w dół na swoje spodnie. Krew zabarwiła je na brunatno. Nastolatka bez namysłu ściągnęła je z siebie.
Gdy to uczyniła, obróciła się i, nie zważając na to, że może ją ujrzeć któryś z sąsiadów, wyszła, kierując się w stronę pojemników na śmieci. Wrzuciła do jednego z nich spodnie i zatrzasnęła wieko. Obróciła się na pięcie i wpadła do domu. Zatrzasnęła drzwi i przekręciła klucz. Usiadła i opierając się o drzwi wejściowe nie mogła dłużej powstrzymać wzbierających łez.

***

Emil spojrzał na przeguby swoich rąk. Krew spływała po nich ciurkiem, zabarwiając wodę w wannie na szkarłatny kolor. Czuł, jak jego życie powoli, acz nieubłaganie wypływa z ciała. Zamroczony umysł przestawał pracować. Serce biło coraz słabiej. Skóra straciła czucie.
Emil sięgnął po żyletkę leżącą na brzegu wanny. Przytknął ją do skóry i wbił głęboko, po czym zaczął ciąć. Coraz więcej krwi. Wskazówki zegara powoli, lecz bezlitośnie szły naprzód.
Wtem po całej łazience rozniosło się echo ostrego głosu. Emil wzdrygnął się, a po jego karku i plecach przeszły ciarki. Obrócił twarz w stronę dźwięku. Krzyk zamarł mu w gardle, gdy ujrzał przed sobą czyjąś twarz. To było coś tak obrzydliwego, że chłopak pochylił się i zwymiotował zaraz obok wanny.
Śmierć syknęła, a światło w łazience przygasło. Emil podniósł głowę i otarł usta wierzchem dłoni.
 — Nie zostaniesz zabrany. Ja nie biorę ze sobą tchórzy — wysyczała ostro Śmierć. — Teraz myślisz, że masz powody, by chcieć zakończyć życie ? — zapytała sarkastycznie.
Emil otworzył usta, by coś powiedzieć, ale Śmierć uciszyła go ruchem dłoni.
 — Zostaniesz. Sprawię, że twoje życie się odmieni — rzekła i pochyliła się nad twarzą chłopaka. — To jest koniec. Koniec, ale inny niż myślisz — rzekła i dmuchnęła mu w twarz.
Odsunęła się.
 — Teraz uważnie mnie posłuchaj. Został miesiąc do końca twojej nauki w gimnazjum. Potem musisz wyjechać do innego miasta. Zaczniesz koniec od początku.
 — Gdzie? — zapytał Emil, a głos mu zadrżał.
 — Jarosław. Tam znajdziesz wszystko, czego ci potrzeba, by żyć — odparła.
Pstryknęła palcami, po czym zniknęła w obłoku czarnego dymu. Emil zamrugał szybko i rozejrzał się po łazience. Z zaskoczeniem spostrzegł, że siedzi suchy w wannie, a z jego rąk nie płynie krew.
Emil otworzył gwałtownie oczy. Leżał w swoim łóżku w internacie. Jego serce wystukiwało szybki, nierówny rytm. Uśmiech rozjaśnił twarz.
Wspomnienie podało mu rozwiązanie.

***

Joanna poderwała się gwałtownie, gdy usłyszała na zewnątrz hałas. Łzy się skończyły. Nos był zatkany, ślina w ustach wezbrała, co powodowało w ciele uczucie duszenia się. Serce wystukiwało nierówny rytm. Krew szumiała w żyłach. Joanna odkaszlnęła.
Nagle w jej głowie rozległ się szept. Strużka zimnego potu spłynęła pomiędzy jej łopatkami.  
Pierwszy raz jest najtrudniejszy — szepnął głos. — Strach miesza się z podnieceniem. Obrzydzenie z rozkoszą. Obca dusza z obcym ciałem. Stykają się dwie przeciwne rzeczy. Jednak to jedyny sposób, byś mogła być tym, kim musisz się stać — rzekł głos i wtedy nastolatka rozpoznała w nim Śmierć.
Kostucha przemawiała do niej spokojnie, sprawiając, że ciało dziewczyny się odprężyło.
 — Musisz się tego podjąć, bo tylko w ten sposób staniesz się idealna —  wyszeptał głos, po czym zniknął w odmętach umysłu Joanny.
Dziewczyna spojrzała na swoje dłonie. Były całe we krwi. Zerknęła na zegarek. Rodzice z siostrą mieli wrócić za dwie godziny. Joanna skierowała kroki na górę, do łazienki. Kiedy znalazła się w pomieszczeniu, przekręciła zamek w drzwiach.
Rozebrała się powoli i weszła pod prysznic. Ustawiła właściwą temperaturę. Popłynęła ciepła woda, obmywająca brudne ciało. Umyła się cała, włącznie z włosami, a potem zakręciła kran i jeszcze przez chwilę, tępo patrzyła, jak czerwona, rozrzedzona krew spływa do ścieków.
Dziewczyna otworzyła drzwiczki prysznicowe i wyszła. Podeszła do lustra, zostawiając po drodze mokre ślady stóp. Spojrzała w gładką taflę. Okrzyk zdumienia wyrwał się z jej piersi. Zasłoniła usta dłonią. Patrzyła na całkiem inną dziewczynę. Jej twarz była gładka oraz blada. Wszystkie pryszcze i wągry zniknęły. Pory się zwęziły.
Joanna opuściła ręce wzdłuż tułowia i odsłoniła zęby w parodii uśmiechu. Były one oślepiająco białe, jak na wszystkich reklamach w telewizji! Usta zrobiły się pełne i nabrały czerwonego koloru. Nastolatka odwróciła się i podeszła do kaloryfera. Zabrała z niego ręcznik i otuliła nim nagie ciało.
Otworzyła drzwi i przeszła do swojego pokoju. Spojrzała na zaścielone łóżko i zaskoczona dostrzegła na nim pudełko.
 — Skąd one się tu wzięło? — pomyślała i rozejrzała się z przestrachem. Po chwili zastanowienia podeszła i uklękła. Na wieku pudła leżała biała kartka złożona na pół. Joanna rozłożyła ją i zaczęła czytać.

Droga Joanno!
W tym pudle znajdziesz potrzebne rzeczy. Użyj tego, a wszystko się ułoży. Dziś u Ciebie w szkole jest dyskoteka z kostiumami. Musisz zrobić tylko jedno: przyjść.

Dziewczyna obróciła kartkę, ale nigdzie nie dostrzegła podpisu. Odłożyła kartkę i powoli podniosła wieko pudełka. Oczy Joanny zaświeciły się, gdy dostrzegły zawartość. Wiedziona ciekawością postanowiła pójść.

***

Kolorowe światła rozjaśniały ciemne, nocne niebo. Głośna muzyka wylewała się przez każde drzwi i okno w szkole. Tłum ludzi stał przed głównym wejściem, czekając na swoją kolej. Tak, jak ogłosił dyrektor, wszyscy uczniowie mieli się przebrać w kostiumy. Były tu wilkołaki, wampiry, czarownice, mumie, postacie historyczne oraz wiele innych, które ciężko było rozpoznać, a co dopiero wymienić.
W końcu nadeszła kolej Joanny. Kiedy stanęła przed stołem z zapisami, przewodniczący szkoły przebrany za Zorro podniósł wzrok i zlustrował ciało dziewczyny. Machnięciem ręki zaprosił ją do środka. Nastolatka weszła. Na prośbę szatniarza, by oddała pelerynę, pokręciła głową. W momencie gdy weszła do sali gimnastycznej, uderzyła w nią głośna muzyka, jeszcze wyraźniejsza niż na zewnątrz.
Joanna rozejrzała się.
Sala była ogromna z wysokim sufitem. Bramki do piłki nożnej zostały zabrane. Okna zasłonięto, a ktoś na suficie zawiesił kulę dyskotekową.
Zeszła po kilku schodkach. Ci, co stali najbliżej, skierowali zaciekawiony wzrok w jej stronę. Nastolatka oblała się rumieńcem i nałożyła na głowę kaptur. Przeciskała się przez masę spoconych ciał, szukając jednej osoby.
W końcu, dostrzegła go na drugim końcu sali. Emil był obok swoich przyjaciół i obejmował w pasie Martę. Stał do Joanny tyłem. Nastolatka zdjęła kaptur. Emil obrócił się zaskoczony, gdy jeden z jego przyjaciół, Dawid, zagwizdał z uznaniem. W tym samym momencie piosenka zmieniła się z szybkiej na wolniejszą balladę. Blondyn, kiedy dostrzegł Joannę uśmiechnął łobuzersko.
 — Zatańczymy? — spytał. Nastolatka oblała się rumieńcem i pokiwała twierdząco głową.
 — Może coś mi powie? — pomyślała.
Marta chciała zaprotestować, ale wyrwał dłoń z jej uścisku.
Złapał za rękę Joanny. Kiedy znaleźli się na parkiecie, objął dziewczynę w pasie. Okręcił ją wokół jej osi, po czym pochylił się nad jej uchem.
 — Znam twój sekret — wyszeptał.
Joanna zaskoczona zachwiała się. Już miała się przewrócić, ale Emil przytrzymał ją.
 — Jesteś martwa. Tak jak ja — wysyczał.
Świat zawirował napędzony gniewem.

***

Joanna czuła, jak mięśnie jej nóg pracują w harmonii. Dziewczyna biegła ile sił. Zwinnie wymijała zdziwionych przechodniów, latarnie, pojedyncze drzewa oraz budynki. Słyszała za sobą wołanie Emila, jego przyśpieszony oddech i bicie serca.
 — Zamknij się — wyszeptała, wiedząc, że chłopak mimo dzielącej ich odległości usłyszy jej słowa.
Zmierzała w stronę lasu znajdującego się na obrzeżach miasta. Musiała jak najszybciej ukryć się wśród gęstych drzew i ogromnej ciemności.
Po dziesięciu minutach biegu Joanna znalazła się wśród drzew. Nie zatrzymując się nawet na chwilę, zanurkowała w ciemność. Dopadła do ogromnego klonu i ukryła się za jego szerokim pniem.
Dziesięć sekund później usłyszała, jak Emil zatrzymuje się niedaleko jej drzewa, bezradny. Nastolatka próbowała uspokoić oddech. Wyjrzała delikatnie zza pnia. Chłopak rozglądał się wciąż dookoła, czekając, aż dziewczyna wykona ruch.
Wtem Emil spojrzał w stronę Joanny. Natychmiast przytuliła się plecami do pnia.
 — Kurde. Muszę jakoś się ulotnić. Tylko jak? Usłyszy mnie. Cholera — pomyślała nastolatka i rozejrzała się.
 — Maria, Karolina, Damian, Przemek i cała reszta, chodźcie tu natychmiast! — krzyknął Emil wprost w ciemne, zasłonięte koronami drzew niebo. Dziewczyna drgnęła i zaczęła się nerwowo rozglądać.
Już po kilku sekundach Joanna usłyszała jak coś ciężkiego zeskakuje z konarów drzew. Obróciła się i wystawiła głowę zza drzewa, ale pilnując, by cała reszta ciała pozostała w ciemnościach. Otworzyła szeroko oczy ze zdumienia. Niedaleko niej stało kilkadziesiąt osób.
Z tłumu wystąpił chłopak. Podszedł i stanął twarzą w twarz z Emilem. Na jego pełnych wargach błąkał się zawadiacki uśmiech.
 — Witaj, przyjacielu — powiedział niskim głosem i wyciągnął rękę.
 — Witaj, przyjacielu — odparł uśmiechnięty od ucha do ucha Emil.
Chwycił dłoń chłopaka i uścisnął mocno. Tamten odwzajemnił uścisk, po czym schował rękę za plecami.
 — Czego szukasz? — zapytał nowoprzybyły.
 — Dziewczyny, Pawle — odparł Emil.
Grupą wstrząsnął głośny śmiech.
 — Tak, jak każdy — rzekł Paweł.
 — Konkretnej, przyjacielu! — Odparł Emil. — Goniłem jedną laskę aż tutaj. Jest wysoka, metr osiemdziesiąt. Ma ciemne włosy, które sięgają do połowy pleców. Jedno oko jest piwne, a drugie zielone. Ubrana w czarny, obcisły kostium i  pelerynę z kapturem. Gdzieś się tu schowała — powiedział. — Szukałem jej, ale jakby zapadła się pod ziemię. Dobrze wiesz, że mogę wszystko, ale nawet ja nie jestem w stanie sam przeszukać każdego drzewa w tym lesie. Dlatego potrzebuję waszej pomocy i muszę was o nią prosić, chociaż nienawidzę tego robić.
 — Może jej już nie ma? Może pobiegła w stronę domu? — zapytał jeden damski głos z tłumu.
 — To jest niemożliwe. Jej przemiana jeszcze się nie dokonała, więc nie byłaby w stanie tego zrobić. Musi odpoczywać — odparł Emil i zarechotał.
Joannę przeszył zimny dreszcz.
 — Ok. Żyje się raz. Jeśli teraz się stąd nie ruszę to nigdy twego nie zrobię. — pomyślała. Odetchnęła głęboko, starając się nie narobić hałasu, i przygotowała się do biegu, wystawiając nogę do przodu. Policzyła w myślach do dziesięciu, po czym wypadła zza drzewa. Grupa wydała krótki okrzyk zdumienia. Joanna, nie czekając, aż się otrząsną, zaczęła uciekać.
 — Łapcie ją! — najpierw usłyszała słowa Emila, a potem tupot kilkadziesiąt par nóg.
Nastolatka pochyliła się do przodu, próbując zmniejszyć pęd powietrza i zwiększyć tym samym prędkość. Wtem poczuła czyjeś palce zaciskające się wokół jej nadgarstka. Przerażona szarpnęła ręką, wyrywając ją z uścisku.
Kiedy odbiegła, usłyszała jeszcze krótkie przekleństwo. Sto metrów dalej poczuła ramiona obejmujące ją w pasie i czyjś gorący oddech przy uchu.
 — Kochanie, zatrzymaj się. Emil ma z tobą do pogadania — syknął Paweł.
Joanna potknęła się. Widziała, jak ziemia z zawrotną prędkością zbliża się do jej twarzy. Wtem poczuła, jak ktoś bierze ją w ramiona, odbija się od jednego z drzew i zawraca. Przerażona zaczęła uderzać z całej siły w pierś nieznajomego. Jednak nie wywarło to na nim żadnego wrażenia.
Nagle postać ostro wyhamowała, a dziewczyna wypadła jej z rąk. Nastolatka automatycznie skrzyżowała ramiona na piersiach, po czym przeturlała się kilka metrów. Kiedy tylko się zatrzymała, gwałtownie podniosła się ziemi. Dwie osoby chwyciła ją za ramiona i poprowadziły w stronę Emila.
Gdy Joanna stanęła naprzeciw niego, uniosła wysoko głowę i spojrzała mu głęboko w oczy, mając nadzieję, że odwróci wzrok, by nie patrzeć prosto w jej tęczówki. Jednak on tylko się uśmiechnął łobuzersko i gestem dłoni pokazał, by postacie puściły dziewczynę.
Chłopak podszedł i chwycił jej twarz w dłonie, i złożył na jej ustach lekki pocałunek. Joanna instynktownie odrzuciła głowę w tył. Jednak Emil nie dał za wygraną. Pocałował dziewczynę brutalniej niż wcześniej. Jej serce wystukiwało szybki, nierówny rytm ze strachu i obrzydzenia. Opierała się, ale nic jej to nie dało. Po chwili nastolatek wysunął delikatnie język i wsunął go powoli w usta dziewczyny.
Joanna wzdrygnęła się.
Po kilku sekundach, które dla niej trwały całe wieki, Emil postąpił trzy kroki do tyłu. Patrząc na nastolatkę, przechylił głowę jak pies. Ona nawet nie drgnęła.
 — Podejdź, Paweł, na chwilę — rzekł.
Chłopak podszedł do przyjaciela, utrzymując na twarzy maskę, ale jego oczy zdradzały targające nim podniecenie i ciekawość. Emil wyszeptał mu coś na ucho, a jego oczy rozszerzyły się ze strachu.
 — Podaj dłoń, Joanno — rzekł Emil.
Kiedy dziewczyna nie wykonała żadnego ruchu, ktoś podszedł do niej od tyłu i pchnął. Nastolatka wyciągnęła rękę przed siebie, chcąc złapać równowagę, a wtedy chwycił za nią Paweł. Jej ciało przeszedł prąd elektryczny. Joanna otworzyła szeroko oczy, gdy nagle noc przerodziła się w dzień. Jednak umysł nie dał się zwieść iluzji.
Już pół sekundy później dziewczyna usłyszała krótki okrzyk zdziwienia Pawła i trzask łamanej kości, gdy jego ciało uderzyło o ziemię. Ktoś podbiegł do nastolatki i uderzyła ją z całej siły prosto w twarz. Joanna zatoczyła się do tyłu, po czym upadła. Natychmiast z sykiem zerwała się z ziemi i rzuciła w stronę nieznajomego.
W tej samej chwili nocną ciszę przerwał ostry, stanowczy głos.
 — Spokój! — krzyknął zirytowany Emil, a jego oczy ciskały błyskawice.
W tej samej sekundzie Joanna zemdlała.

***

Ocknęła się. W powietrzu unosił się zapach zgnilizny. Nastolatka, nie otwierając oczu, zaczęła nasłuchiwać. Krople deszczu uderzały o liście drzew. Woda w strumieniu przesuwała się po kamieniach. Dziewczyna nie była zdziwiona faktem, że wciąż znajdowała się w lesie.
Wtem usłyszała świst powietrza, a potem odgłos rozsypującego się w drobny mak szkła. Ktoś głośno przeklął. Nagle Joanna poczuła czyjś gorący oddech na policzku. Gładki palec dotknął jej warg. Ciałem dziewczyny wstrząsnął dreszcz. Poczuła, jak obca dłoń przesuwa się wzdłuż linii kręgosłupa.
 — Nie udawaj, że śpisz — powiedział głos w głowie dziewczyny. — Oni słyszą, jak skacze ci puls i jak przez twoje ciało przechodzą dreszcze, gdy ktoś cię dotyka. Otwórz oczy — rozkazał.
Joanna zaskoczona natychmiast wykonała polecenie. W tym samym momencie żółć podeszła jej do gardła, żołądek się ścisnął. Nad dziewczyną pochylały się trzy osoby. Chyba.
Joanna widziała przed sobą twarze. Trzy pary pustych oczodołów. Zwisające pozostałości ust rozciągające się w okrutnym uśmiechu. Brak skóry na czole i policzkach. Czarna dziura w miejscu, gdzie kiedyś musiał być nos.
Nastolatka usiadła gwałtownie przerażona, po czym przechyliła się i zwymiotowała. Kiedy cała zawartość żołądka wylądowała na ziemi, jedna z postaci chwyciła dziewczynę brutalnie za włosy i postawiła do pionu.
 — Puść ją — powiedział inny z obecnych, swoim spokojnym głosem.
Tamten wykonał polecenie. Joanna straciła równowagę i upadła wprost na kolana. Ktoś nad nią stanął. Podniosła wzrok. Trzecia z postaci wyciągała w jej stronę dłoń. Nastolatka nawet nie drgnęła. Zniecierpliwiony nieznajomy westchnął, pochylił się nad nią, złapał za dłoń i przywrócił dziewczynę po raz kolejny do pozycji stojącej.
 — Witaj znów, Joanno — przemówiła osoba głosem Pawła.
Dziewczyna otworzyła szeroko oczy i usta zdziwiona. Istoty przesunęły prawymi dłońmi po twarzach, a one zmieniły się. Oczodoły wypełniły się, wargi przyrosły do twarzy, nos odrósł, a policzki i czoło pokryła blada, gładka skóra. Przed nastolatką stał Emil, Paweł i dziewczyna, która wcześniej uderzyła ją w twarz.
Joanna powoli zaczęła się cofać. Po kilku sekundach dotknęła plecami drewnianej ściany. Westchnęła z ulgą. W takiej pozycji czuła się bezpiecznie, na ile mogła w takiej sytuacji.
Postacie nie odrywały od niej oczu. Emil postąpił krok w przód. Joanna wbiła w niego spojrzenie kolorowych oczu. Chłopak uśmiechnął się i podszedł do niej. Stąpał cicho. Kiedy stanął z nastolatką twarzą w twarz, położył prawą dłoń na jej lewym biodrze. Joanna czuła jego oddech pachnący miętową gumą do żucia.
Emil pochylił się nad nią, a ich usta zetknęły się. Joanna spróbowała wyrwać się, ale chłopak trzymał ją bardzo mocno. Kątem oka dostrzegła, jak Paweł odwraca wzrok. Wtem ręką Emila zsunęła się z biodra dziewczyny na jej pośladek.
Wezbrał w niej gniew. Działając instynktownie, wbiła but w stopę chłopaka. Odskoczył zaskoczony.
 — Ty mała suko! — wycedził przez zaciśnięte zęby i uniósł dłoń, która opadła, uderzając Joannę w twarz.
Dziewczyna ogłuszona siłą uderzenia osunęła się po ścianie na podłogę. W tym samym momencie Paweł z nadludzką szybkością podbiegł do przyjaciela i zanim Emil zdążył zareagować, uderzył go pięścią w nos. Trysnęła krew. Emil zwijał się z bólu na podłodze.
 — Nigdy nie bij dziewczyn w mojej obecności — syknął Paweł, po czym odwrócił się i pochylił nad Joanną.

Zanim zdążyła zareagować, wziął ją na ręce. Dziewczyna pisnęła zaskoczona. Paweł wybiegł z nią w ciemną noc.



Rozdział poprawiony przez Ces (Znowu) <3

3 komentarze:

  1. Super napisane, tak tajemniczo. Ale z tego Emila... cham. Taki obleśny i w ogóle, a ten Paweł z niego może coś być.
    Ciekawy pomysł.
    To będą jacyś wysłannicy kostuchy?
    Na pewno kiedyś jeszcze wpadnę.
    Pozdrawiam.
    [nocte-avis]

    OdpowiedzUsuń
  2. Puk, puk, stuk!

    Och, Emil, po prostu przyznaj się, że tylko jej z klasy nie zaliczyłeś i godzi to w Twoje męskie ego. Czytelnicy zrozumieją.

    No, Emil, bo wiesz. To nie są przyjaciele, tylko właśnie takie pieski. Tylko one nie darzą Cię bezwarunkową miłością, tylko raczej uwielbieniem Twojego blasku. Także. Nie chciałam Cię zmartwić.

    Nie chcę Cię zmartwić, ale Twoją Martę też pewnie wyruchało pół szkoły :)

    Ja myślałam, że on chce zwabić śmierć, żeby ją wypytać o Joaśkę! A tu taka niespodzianka.

    Siostra? Siostra? Siooostraaa! Mogę nią być?

    Poprzednio "a jednak", a teraz "Joanna".

    Robisz z niej pizdę wołową, mówię Ci.

    Proszę, proszę, niech to będzie przeskok czasu o kilka lat, proszę *zamyka na chwilę oczy i powtarza kilka razy prośbę do losu, a potem wznawia czytanie, dalej mając nadzieję, że trzy gwiazdki przeniosły ją w przyszłość*.
    *Im dłużej twa iluzja, tym dłużej jest szczęśliwa.*
    *Czar pryska.*
    Szkoda. To byłoby takie ciekawe, jakbyś od razu po balu przeniosła nas o kilka lat do przodu, gdy ona już wie o wiele więcej o swoim darze. Ale Emil dalej ją wkurwia, hah.
    Cóż.
    Jedziem dalej.

    Przynajmniej walczyła. Masz plus Joaśka!

    Lubię Pawłów. Tak instynktownie. Mój Pablo też broni dziewczyn. Nawet na początku mu się zdarzyło "obrnić" mnie przed moim "bratem", bo nie wiedział, że to nasz rytuał. (- Przytul! – Nie! –Tak! – Nie!)

    Dalej opisujesz za dużo czynności.

    Nie powinnam betować po drugiej w nocy. Ale oj tam. Na HBO leci "Coś wisi w powietrzu", do trzeciej. Dam radę! (A rano będę znów Ci narzekać na wiercących sąsiadów, szczekające psy, śmiejące się dzieci hałasującego królika i wszystko inne, co nie pozwala spać do piętnastej. Kochasz to, prawda? ♥)

    Kto tam?
    Ces!

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak jak obiecałam przybywam kolejnego dnia by dalej zagłębić się w twej historii :) No cóż by tu rzec. Akcja się rozwija i to w zawrotnym tempie. Trochę brakuje mi dłuższych opisów, ale rozumiem, że nie każdy jest fanem takiego sposobu pisania. Twoje opowiadanie choć mroczne, nie odtrąca mnie, a przyciąga jak ćmę do światła. Krew, dusze, śmierć, tajemnicze istoty... Mniam! Emil to typowy mięśniak, ale myślę, że jeszcze coś z niego może być. Paweł... hmmm... szkoda, że puki co są dla mnie jedynie słowami. Być może później pokażą się i przemienią w obrazy pod wpływem opisów. Żeby czasu nie marnować, biegnę czytać dalej :D Buziaki i pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń