Emil
wracał z przyjaciółmi do domu. Widział, jak jego znajomi rozmawiają
i przepychają się między sobą. Jednak prawie niczego nie słyszał. Tylko
cichy szmer krwi płynącej w jego żyłach. Myśli krążyły po najdalszych
orbitach umysłu. Szukały wszystkich wspomnień o Joannie.
Pierwszy
dzień szkoły, wigilia klasowa, Joanna czytająca książkę na lekcji, potykająca
się na szkolnym korytarzu. Naśmiewanie się Marty i znajomych. Z jej
ruchów i słów. Łzy cieknące po policzkach, gdy ktoś głośno komentował jej
wady. Równy krok Joanny oraz nienawiść w jej głosie, gdy odzywała się do
Marty. Wszystkie te momenty, gdy próbował ją poderwać. Wszystkie uśmiechy,
które jej posłał, ale nigdy ich nie odwzajemniła. Dzień, w którym Joanna
weszła do autobusu, a ten chwilę potem został zmiażdżony.
I czas po
wypadku. Jej zachowanie dziwniejsze niż wcześniej.
Jednak
najważniejszym wspomnieniem był dzisiejszy dzień. Zdziwienie klasy, gdy
dziewczyna pojawiła się bez okularów, kłamstwo Joanny, że w końcu
zdecydowała się na szkła kontaktowe, kłótnia na korytarzu między nimi oraz
moment, w którym chłopak pocałował ją na oczach całej klasy i swojej
dziewczyny.
Wspomnienia
tak różne, a wszystkie jakby podobne. Otoczone różnymi dźwiękami, zapachami,
obrazami.
Gdy Emil
próbował poukładać wspomnienia w całość, nagle poczuł, że ktoś go
szturcha. Obrócił w tę stronę twarz rozzłoszczony. Podniósł dłoń, gotów
uderzyć intruza. W ostatniej chwili zatrzymał rękę, gdy dostrzegł,
że to Marta, jego dziewczyna. Patrzyła teraz na niego szeroko otwartymi
oczami.
Emil
instynktownie pochylił głowę, by nie mogła widzieć jego twarzy. Kiedy
uświadomił sobie, co robi, prychnął i powoli podniósł wzrok. Dostrzegł,
że przyjaciele umilkli i wpatrują się w niego ze szczerym
zdumieniem wypisanym na twarzach.
Wyprostował
się i spojrzał na nich z góry.
— Idźcie dalej. Zaraz was dogonię — rzekł
i uśmiechnął się promiennie.
Znajomi
bez słowa obrócili się i skierowali kroki w stronę przystanku.
— Jak
pieski — pomyślał Emil i prychnął z pogardą oraz rozbawieniem. Marta
patrzyła za przyjaciółmi, aż zniknęli za rogiem.
Obróciła
się gwałtownie, gdy usłyszała zduszony śmiech Emila. Spojrzała na niego
i uniosła pytająco brew.
— Co z tobą? To przez Aśkę? — zapytała
i spojrzała głęboko w oczy chłopaka, by znaleźć w nich potwierdzenie.
Jednak on
wzruszył jedynie ramionami i uśmiechnął się łobuzersko.
— Tylko żartowałeś, a ona na ciebie
naskoczyła. Wydarła się na ciebie jak idiotka. A ty… — zaczęła Marta, ale
została uciszona przez pocałunek.
Kiedy Emil
oderwał się od niej po minucie, otworzyła usta, by zadać kolejne pytanie.
— Zamknij się — syknął i znów ją
pocałował, ale tym razem krócej.
Złapał
dziewczynę za rękę i pociągnął w stronę ławki. Kiedy całował Martę,
wciąż myślał o Joannie i o tym, jak pięknie było ją zniszczyć jednym,
krótkim, nieszczerym pocałunkiem.
***
Joanna
znalazła się przy bramie swojego domu w ciągu dziesięciu minut. Przebiegła
trzy kilometry i nawet się nie zasapała, chociaż pot lał się z niej
strumieniami.
Wpadła
przez bramę, przeskoczyła schody i włożyła rękę do kieszeni
w poszukiwaniu klucza.
Kiedy go
znalazła, wyciągnęła dłoń i spróbowała włożyć metal do zamka. Jednak ręce
tak bardzo się jej trzęsły, że nie trafiła za pierwszym razem.
W końcu się udało. Przekroczyła próg, a jej pies rzucił się z radością
w jej stronę. Podskoczył, by po chwili opaść, cofnąć się
z przestrachem i położyć się płasko na ziemi.
Dziewczyna
wiedziała, dlaczego tak się zachował. Spojrzała w dół na swoje spodnie.
Krew zabarwiła je na brunatno. Nastolatka bez namysłu ściągnęła je
z siebie.
Gdy to
uczyniła, obróciła się i, nie zważając na to, że może ją ujrzeć któryś
z sąsiadów, wyszła, kierując się w stronę pojemników na śmieci.
Wrzuciła do jednego z nich spodnie i zatrzasnęła wieko. Obróciła się
na pięcie i wpadła do domu. Zatrzasnęła drzwi i przekręciła klucz.
Usiadła i opierając się o drzwi wejściowe nie mogła dłużej
powstrzymać wzbierających łez.
***
Emil
spojrzał na przeguby swoich rąk. Krew spływała po nich ciurkiem, zabarwiając
wodę w wannie na szkarłatny kolor. Czuł, jak jego życie powoli, acz
nieubłaganie wypływa z ciała. Zamroczony umysł przestawał pracować. Serce
biło coraz słabiej. Skóra straciła czucie.
Emil
sięgnął po żyletkę leżącą na brzegu wanny. Przytknął ją do skóry i wbił
głęboko, po czym zaczął ciąć. Coraz więcej krwi. Wskazówki zegara powoli, lecz
bezlitośnie szły naprzód.
Wtem po
całej łazience rozniosło się echo ostrego głosu. Emil wzdrygnął się, a po
jego karku i plecach przeszły ciarki. Obrócił twarz w stronę dźwięku.
Krzyk zamarł mu w gardle, gdy ujrzał przed sobą czyjąś twarz. To było coś
tak obrzydliwego, że chłopak pochylił się i zwymiotował zaraz obok
wanny.
Śmierć
syknęła, a światło w łazience przygasło. Emil podniósł głowę
i otarł usta wierzchem dłoni.
— Nie zostaniesz zabrany. Ja nie biorę ze sobą
tchórzy — wysyczała ostro Śmierć. — Teraz myślisz, że masz powody, by
chcieć zakończyć życie ? — zapytała sarkastycznie.
Emil
otworzył usta, by coś powiedzieć, ale Śmierć uciszyła go ruchem dłoni.
— Zostaniesz. Sprawię, że twoje życie się
odmieni — rzekła i pochyliła się nad twarzą chłopaka. — To jest koniec.
Koniec, ale inny niż myślisz — rzekła i dmuchnęła mu w twarz.
Odsunęła
się.
— Teraz uważnie mnie posłuchaj. Został miesiąc
do końca twojej nauki w gimnazjum. Potem musisz wyjechać do innego miasta.
Zaczniesz koniec od początku.
— Gdzie? — zapytał Emil, a głos mu
zadrżał.
— Jarosław. Tam znajdziesz wszystko, czego ci
potrzeba, by żyć — odparła.
Pstryknęła
palcami, po czym zniknęła w obłoku czarnego dymu. Emil zamrugał szybko
i rozejrzał się po łazience. Z zaskoczeniem spostrzegł,
że siedzi suchy w wannie, a z jego rąk nie płynie krew.
Emil
otworzył gwałtownie oczy. Leżał w swoim łóżku w internacie. Jego
serce wystukiwało szybki, nierówny rytm. Uśmiech rozjaśnił twarz.
Wspomnienie
podało mu rozwiązanie.
***
Joanna
poderwała się gwałtownie, gdy usłyszała na zewnątrz hałas. Łzy się skończyły.
Nos był zatkany, ślina w ustach wezbrała, co powodowało w ciele
uczucie duszenia się. Serce wystukiwało nierówny rytm. Krew szumiała
w żyłach. Joanna odkaszlnęła.
Nagle
w jej głowie rozległ się szept. Strużka zimnego potu spłynęła pomiędzy jej
łopatkami.
— Pierwszy raz jest najtrudniejszy —
szepnął głos. — Strach miesza się
z podnieceniem. Obrzydzenie z rozkoszą. Obca dusza z obcym
ciałem. Stykają się dwie przeciwne rzeczy. Jednak to jedyny sposób, byś mogła
być tym, kim musisz się stać — rzekł głos i wtedy nastolatka
rozpoznała w nim Śmierć.
Kostucha
przemawiała do niej spokojnie, sprawiając, że ciało dziewczyny się
odprężyło.
— Musisz
się tego podjąć, bo tylko w ten sposób staniesz się idealna — wyszeptał głos, po czym zniknął
w odmętach umysłu Joanny.
Dziewczyna
spojrzała na swoje dłonie. Były całe we krwi. Zerknęła na zegarek. Rodzice
z siostrą mieli wrócić za dwie godziny. Joanna skierowała kroki na górę,
do łazienki. Kiedy znalazła się w pomieszczeniu, przekręciła zamek
w drzwiach.
Rozebrała
się powoli i weszła pod prysznic. Ustawiła właściwą temperaturę. Popłynęła
ciepła woda, obmywająca brudne ciało. Umyła się cała, włącznie z włosami,
a potem zakręciła kran i jeszcze przez chwilę, tępo patrzyła, jak
czerwona, rozrzedzona krew spływa do ścieków.
Dziewczyna
otworzyła drzwiczki prysznicowe i wyszła. Podeszła do lustra, zostawiając
po drodze mokre ślady stóp. Spojrzała w gładką taflę. Okrzyk zdumienia wyrwał
się z jej piersi. Zasłoniła usta dłonią. Patrzyła na całkiem inną
dziewczynę. Jej twarz była gładka oraz blada. Wszystkie pryszcze i wągry
zniknęły. Pory się zwęziły.
Joanna
opuściła ręce wzdłuż tułowia i odsłoniła zęby w parodii uśmiechu.
Były one oślepiająco białe, jak na wszystkich reklamach w telewizji! Usta
zrobiły się pełne i nabrały czerwonego koloru. Nastolatka odwróciła się
i podeszła do kaloryfera. Zabrała z niego ręcznik i otuliła nim
nagie ciało.
Otworzyła
drzwi i przeszła do swojego pokoju. Spojrzała na zaścielone łóżko
i zaskoczona dostrzegła na nim pudełko.
— Skąd
one się tu wzięło? — pomyślała i rozejrzała się z przestrachem.
Po chwili zastanowienia podeszła i uklękła. Na wieku pudła leżała biała
kartka złożona na pół. Joanna rozłożyła ją i zaczęła czytać.
Droga Joanno!
W tym pudle znajdziesz potrzebne rzeczy.
Użyj tego, a wszystko się ułoży. Dziś u Ciebie w szkole jest
dyskoteka z kostiumami. Musisz zrobić tylko jedno: przyjść.
Dziewczyna
obróciła kartkę, ale nigdzie nie dostrzegła podpisu. Odłożyła kartkę
i powoli podniosła wieko pudełka. Oczy Joanny zaświeciły się, gdy
dostrzegły zawartość. Wiedziona ciekawością postanowiła pójść.
***
Kolorowe
światła rozjaśniały ciemne, nocne niebo. Głośna muzyka wylewała się przez każde
drzwi i okno w szkole. Tłum ludzi stał przed głównym wejściem,
czekając na swoją kolej. Tak, jak ogłosił dyrektor, wszyscy uczniowie mieli się
przebrać w kostiumy. Były tu wilkołaki, wampiry, czarownice, mumie,
postacie historyczne oraz wiele innych, które ciężko było rozpoznać, a co
dopiero wymienić.
W końcu
nadeszła kolej Joanny. Kiedy stanęła przed stołem z zapisami,
przewodniczący szkoły przebrany za Zorro podniósł wzrok i zlustrował ciało
dziewczyny. Machnięciem ręki zaprosił ją do środka. Nastolatka weszła. Na
prośbę szatniarza, by oddała pelerynę, pokręciła głową. W momencie gdy
weszła do sali gimnastycznej, uderzyła w nią głośna muzyka, jeszcze
wyraźniejsza niż na zewnątrz.
Joanna
rozejrzała się.
Sala była
ogromna z wysokim sufitem. Bramki do piłki nożnej zostały zabrane. Okna
zasłonięto, a ktoś na suficie zawiesił kulę dyskotekową.
Zeszła po
kilku schodkach. Ci, co stali najbliżej, skierowali zaciekawiony wzrok
w jej stronę. Nastolatka oblała się rumieńcem i nałożyła na głowę
kaptur. Przeciskała się przez masę spoconych ciał, szukając jednej osoby.
W końcu, dostrzegła
go na drugim końcu sali. Emil był obok swoich przyjaciół i obejmował
w pasie Martę. Stał do Joanny tyłem. Nastolatka zdjęła kaptur. Emil
obrócił się zaskoczony, gdy jeden z jego przyjaciół, Dawid, zagwizdał
z uznaniem. W tym samym momencie piosenka zmieniła się z szybkiej
na wolniejszą balladę. Blondyn, kiedy dostrzegł Joannę uśmiechnął łobuzersko.
— Zatańczymy? — spytał. Nastolatka oblała się
rumieńcem i pokiwała twierdząco głową.
— Może
coś mi powie? — pomyślała.
Marta
chciała zaprotestować, ale wyrwał dłoń z jej uścisku.
Złapał za
rękę Joanny. Kiedy znaleźli się na parkiecie, objął dziewczynę w pasie.
Okręcił ją wokół jej osi, po czym pochylił się nad jej uchem.
— Znam twój sekret — wyszeptał.
Joanna
zaskoczona zachwiała się. Już miała się przewrócić, ale Emil przytrzymał ją.
— Jesteś martwa. Tak jak ja — wysyczał.
Świat
zawirował napędzony gniewem.
***
Joanna
czuła, jak mięśnie jej nóg pracują w harmonii. Dziewczyna biegła ile sił.
Zwinnie wymijała zdziwionych przechodniów, latarnie, pojedyncze drzewa oraz
budynki. Słyszała za sobą wołanie Emila, jego przyśpieszony oddech i bicie
serca.
— Zamknij się — wyszeptała, wiedząc,
że chłopak mimo dzielącej ich odległości usłyszy jej słowa.
Zmierzała
w stronę lasu znajdującego się na obrzeżach miasta. Musiała jak
najszybciej ukryć się wśród gęstych drzew i ogromnej ciemności.
Po
dziesięciu minutach biegu Joanna znalazła się wśród drzew. Nie zatrzymując się
nawet na chwilę, zanurkowała w ciemność. Dopadła do ogromnego klonu
i ukryła się za jego szerokim pniem.
Dziesięć
sekund później usłyszała, jak Emil zatrzymuje się niedaleko jej drzewa, bezradny. Nastolatka
próbowała uspokoić oddech. Wyjrzała delikatnie zza pnia. Chłopak rozglądał się
wciąż dookoła, czekając, aż dziewczyna wykona ruch.
Wtem Emil
spojrzał w stronę Joanny. Natychmiast przytuliła się plecami do pnia.
— Kurde.
Muszę jakoś się ulotnić. Tylko jak? Usłyszy mnie. Cholera — pomyślała
nastolatka i rozejrzała się.
— Maria, Karolina, Damian, Przemek i cała
reszta, chodźcie tu natychmiast! — krzyknął Emil wprost w ciemne, zasłonięte
koronami drzew niebo. Dziewczyna drgnęła i zaczęła się nerwowo rozglądać.
Już po
kilku sekundach Joanna usłyszała jak coś ciężkiego zeskakuje z konarów
drzew. Obróciła się i wystawiła głowę zza drzewa, ale pilnując, by cała
reszta ciała pozostała w ciemnościach. Otworzyła szeroko oczy ze
zdumienia. Niedaleko niej stało kilkadziesiąt osób.
Z tłumu
wystąpił chłopak. Podszedł i stanął twarzą w twarz z Emilem. Na
jego pełnych wargach błąkał się zawadiacki uśmiech.
— Witaj, przyjacielu — powiedział niskim
głosem i wyciągnął rękę.
— Witaj, przyjacielu — odparł uśmiechnięty od
ucha do ucha Emil.
Chwycił
dłoń chłopaka i uścisnął mocno. Tamten odwzajemnił uścisk, po czym schował
rękę za plecami.
— Czego szukasz? — zapytał nowoprzybyły.
— Dziewczyny, Pawle — odparł Emil.
Grupą
wstrząsnął głośny śmiech.
— Tak, jak każdy — rzekł Paweł.
— Konkretnej, przyjacielu! — Odparł Emil. —
Goniłem jedną laskę aż tutaj. Jest wysoka, metr osiemdziesiąt. Ma ciemne włosy,
które sięgają do połowy pleców. Jedno oko jest piwne, a drugie zielone.
Ubrana w czarny, obcisły kostium i pelerynę z kapturem. Gdzieś
się tu schowała — powiedział. — Szukałem jej, ale jakby zapadła się pod ziemię.
Dobrze wiesz, że mogę wszystko, ale nawet ja nie jestem w stanie sam
przeszukać każdego drzewa w tym lesie. Dlatego potrzebuję waszej pomocy
i muszę was o nią prosić, chociaż nienawidzę tego robić.
— Może jej już nie ma? Może pobiegła
w stronę domu? — zapytał jeden damski głos z tłumu.
— To jest niemożliwe. Jej przemiana jeszcze
się nie dokonała, więc nie byłaby w stanie tego zrobić. Musi odpoczywać —
odparł Emil i zarechotał.
Joannę
przeszył zimny dreszcz.
— Ok.
Żyje się raz. Jeśli teraz się stąd nie ruszę to nigdy twego nie zrobię. — pomyślała.
Odetchnęła głęboko, starając się nie narobić hałasu, i przygotowała się do
biegu, wystawiając nogę do przodu. Policzyła w myślach do dziesięciu, po
czym wypadła zza drzewa. Grupa wydała krótki okrzyk zdumienia. Joanna, nie
czekając, aż się otrząsną, zaczęła uciekać.
— Łapcie ją! — najpierw usłyszała słowa Emila,
a potem tupot kilkadziesiąt par nóg.
Nastolatka
pochyliła się do przodu, próbując zmniejszyć pęd powietrza i zwiększyć tym
samym prędkość. Wtem poczuła czyjeś palce zaciskające się wokół jej nadgarstka.
Przerażona szarpnęła ręką, wyrywając ją z uścisku.
Kiedy
odbiegła, usłyszała jeszcze krótkie przekleństwo. Sto metrów dalej poczuła
ramiona obejmujące ją w pasie i czyjś gorący oddech przy uchu.
— Kochanie, zatrzymaj się. Emil ma z tobą
do pogadania — syknął Paweł.
Joanna
potknęła się. Widziała, jak ziemia z zawrotną prędkością zbliża się do jej
twarzy. Wtem poczuła, jak ktoś bierze ją w ramiona, odbija się od jednego
z drzew i zawraca. Przerażona zaczęła uderzać z całej siły
w pierś nieznajomego. Jednak nie wywarło to na nim żadnego wrażenia.
Nagle
postać ostro wyhamowała, a dziewczyna wypadła jej z rąk. Nastolatka
automatycznie skrzyżowała ramiona na piersiach, po czym przeturlała się kilka
metrów. Kiedy tylko się zatrzymała, gwałtownie podniosła się ziemi. Dwie osoby
chwyciła ją za ramiona i poprowadziły w stronę Emila.
Gdy Joanna
stanęła naprzeciw niego, uniosła wysoko głowę i spojrzała mu głęboko
w oczy, mając nadzieję, że odwróci wzrok, by nie patrzeć prosto
w jej tęczówki. Jednak on tylko się uśmiechnął łobuzersko i gestem
dłoni pokazał, by postacie puściły dziewczynę.
Chłopak
podszedł i chwycił jej twarz w dłonie, i złożył na jej ustach
lekki pocałunek. Joanna instynktownie odrzuciła głowę w tył. Jednak Emil
nie dał za wygraną. Pocałował dziewczynę brutalniej niż wcześniej. Jej serce
wystukiwało szybki, nierówny rytm ze strachu i obrzydzenia. Opierała się,
ale nic jej to nie dało. Po chwili nastolatek wysunął delikatnie język
i wsunął go powoli w usta dziewczyny.
Joanna
wzdrygnęła się.
Po kilku
sekundach, które dla niej trwały całe wieki, Emil postąpił trzy kroki do tyłu.
Patrząc na nastolatkę, przechylił głowę jak pies. Ona nawet nie drgnęła.
— Podejdź, Paweł, na chwilę — rzekł.
Chłopak
podszedł do przyjaciela, utrzymując na twarzy maskę, ale jego oczy zdradzały
targające nim podniecenie i ciekawość. Emil wyszeptał mu coś na ucho,
a jego oczy rozszerzyły się ze strachu.
— Podaj dłoń, Joanno — rzekł Emil.
Kiedy
dziewczyna nie wykonała żadnego ruchu, ktoś podszedł do niej od tyłu i pchnął.
Nastolatka wyciągnęła rękę przed siebie, chcąc złapać równowagę, a wtedy
chwycił za nią Paweł. Jej ciało przeszedł prąd elektryczny. Joanna otworzyła
szeroko oczy, gdy nagle noc przerodziła się w dzień. Jednak umysł nie dał
się zwieść iluzji.
Już pół
sekundy później dziewczyna usłyszała krótki okrzyk zdziwienia Pawła
i trzask łamanej kości, gdy jego ciało uderzyło o ziemię. Ktoś
podbiegł do nastolatki i uderzyła ją z całej siły prosto
w twarz. Joanna zatoczyła się do tyłu, po czym upadła. Natychmiast z sykiem
zerwała się z ziemi i rzuciła w stronę nieznajomego.
W tej
samej chwili nocną ciszę przerwał ostry, stanowczy głos.
— Spokój! — krzyknął zirytowany Emil,
a jego oczy ciskały błyskawice.
W tej
samej sekundzie Joanna zemdlała.
***
Ocknęła
się. W powietrzu unosił się zapach zgnilizny. Nastolatka, nie otwierając
oczu, zaczęła nasłuchiwać. Krople deszczu uderzały o liście drzew. Woda
w strumieniu przesuwała się po kamieniach. Dziewczyna nie była zdziwiona
faktem, że wciąż znajdowała się w lesie.
Wtem
usłyszała świst powietrza, a potem odgłos rozsypującego się w drobny
mak szkła. Ktoś głośno przeklął. Nagle Joanna poczuła czyjś gorący oddech na
policzku. Gładki palec dotknął jej warg. Ciałem dziewczyny wstrząsnął dreszcz.
Poczuła, jak obca dłoń przesuwa się wzdłuż linii kręgosłupa.
— Nie
udawaj, że śpisz — powiedział głos w głowie dziewczyny. — Oni słyszą, jak skacze ci puls i jak
przez twoje ciało przechodzą dreszcze, gdy ktoś cię dotyka. Otwórz oczy — rozkazał.
Joanna
zaskoczona natychmiast wykonała polecenie. W tym samym momencie żółć
podeszła jej do gardła, żołądek się ścisnął. Nad dziewczyną pochylały się trzy
osoby. Chyba.
Joanna
widziała przed sobą twarze. Trzy pary pustych oczodołów. Zwisające pozostałości
ust rozciągające się w okrutnym uśmiechu. Brak skóry na czole
i policzkach. Czarna dziura w miejscu, gdzie kiedyś musiał być nos.
Nastolatka
usiadła gwałtownie przerażona, po czym przechyliła się i zwymiotowała.
Kiedy cała zawartość żołądka wylądowała na ziemi, jedna z postaci chwyciła
dziewczynę brutalnie za włosy i postawiła do pionu.
— Puść ją — powiedział inny z obecnych,
swoim spokojnym głosem.
Tamten
wykonał polecenie. Joanna straciła równowagę i upadła wprost na kolana.
Ktoś nad nią stanął. Podniosła wzrok. Trzecia z postaci wyciągała w jej
stronę dłoń. Nastolatka nawet nie drgnęła. Zniecierpliwiony nieznajomy
westchnął, pochylił się nad nią, złapał za dłoń i przywrócił dziewczynę po
raz kolejny do pozycji stojącej.
— Witaj znów, Joanno — przemówiła osoba głosem
Pawła.
Dziewczyna
otworzyła szeroko oczy i usta zdziwiona. Istoty przesunęły prawymi dłońmi
po twarzach, a one zmieniły się. Oczodoły wypełniły się, wargi przyrosły
do twarzy, nos odrósł, a policzki i czoło pokryła blada, gładka
skóra. Przed nastolatką stał Emil, Paweł i dziewczyna, która wcześniej
uderzyła ją w twarz.
Joanna
powoli zaczęła się cofać. Po kilku sekundach dotknęła plecami drewnianej
ściany. Westchnęła z ulgą. W takiej pozycji czuła się bezpiecznie, na
ile mogła w takiej sytuacji.
Postacie
nie odrywały od niej oczu. Emil postąpił krok w przód. Joanna wbiła
w niego spojrzenie kolorowych oczu. Chłopak uśmiechnął się i podszedł
do niej. Stąpał cicho. Kiedy stanął z nastolatką twarzą w twarz,
położył prawą dłoń na jej lewym biodrze. Joanna czuła jego oddech pachnący
miętową gumą do żucia.
Emil
pochylił się nad nią, a ich usta zetknęły się. Joanna spróbowała wyrwać
się, ale chłopak trzymał ją bardzo mocno. Kątem oka dostrzegła, jak Paweł
odwraca wzrok. Wtem ręką Emila zsunęła się z biodra dziewczyny na jej
pośladek.
Wezbrał
w niej gniew. Działając instynktownie, wbiła but w stopę chłopaka.
Odskoczył zaskoczony.
— Ty mała suko! — wycedził przez zaciśnięte
zęby i uniósł dłoń, która opadła, uderzając Joannę w twarz.
Dziewczyna
ogłuszona siłą uderzenia osunęła się po ścianie na podłogę. W tym samym
momencie Paweł z nadludzką szybkością podbiegł do przyjaciela i zanim
Emil zdążył zareagować, uderzył go pięścią w nos. Trysnęła krew. Emil
zwijał się z bólu na podłodze.
— Nigdy nie bij dziewczyn w mojej
obecności — syknął Paweł, po czym odwrócił się i pochylił nad Joanną.
Zanim
zdążyła zareagować, wziął ją na ręce. Dziewczyna pisnęła zaskoczona. Paweł
wybiegł z nią w ciemną noc.
Rozdział poprawiony przez Ces (Znowu) <3
Super napisane, tak tajemniczo. Ale z tego Emila... cham. Taki obleśny i w ogóle, a ten Paweł z niego może coś być.
OdpowiedzUsuńCiekawy pomysł.
To będą jacyś wysłannicy kostuchy?
Na pewno kiedyś jeszcze wpadnę.
Pozdrawiam.
[nocte-avis]
Puk, puk, stuk!
OdpowiedzUsuńOch, Emil, po prostu przyznaj się, że tylko jej z klasy nie zaliczyłeś i godzi to w Twoje męskie ego. Czytelnicy zrozumieją.
No, Emil, bo wiesz. To nie są przyjaciele, tylko właśnie takie pieski. Tylko one nie darzą Cię bezwarunkową miłością, tylko raczej uwielbieniem Twojego blasku. Także. Nie chciałam Cię zmartwić.
Nie chcę Cię zmartwić, ale Twoją Martę też pewnie wyruchało pół szkoły :)
Ja myślałam, że on chce zwabić śmierć, żeby ją wypytać o Joaśkę! A tu taka niespodzianka.
Siostra? Siostra? Siooostraaa! Mogę nią być?
Poprzednio "a jednak", a teraz "Joanna".
Robisz z niej pizdę wołową, mówię Ci.
Proszę, proszę, niech to będzie przeskok czasu o kilka lat, proszę *zamyka na chwilę oczy i powtarza kilka razy prośbę do losu, a potem wznawia czytanie, dalej mając nadzieję, że trzy gwiazdki przeniosły ją w przyszłość*.
*Im dłużej twa iluzja, tym dłużej jest szczęśliwa.*
*Czar pryska.*
Szkoda. To byłoby takie ciekawe, jakbyś od razu po balu przeniosła nas o kilka lat do przodu, gdy ona już wie o wiele więcej o swoim darze. Ale Emil dalej ją wkurwia, hah.
Cóż.
Jedziem dalej.
Przynajmniej walczyła. Masz plus Joaśka!
Lubię Pawłów. Tak instynktownie. Mój Pablo też broni dziewczyn. Nawet na początku mu się zdarzyło "obrnić" mnie przed moim "bratem", bo nie wiedział, że to nasz rytuał. (- Przytul! – Nie! –Tak! – Nie!)
Dalej opisujesz za dużo czynności.
Nie powinnam betować po drugiej w nocy. Ale oj tam. Na HBO leci "Coś wisi w powietrzu", do trzeciej. Dam radę! (A rano będę znów Ci narzekać na wiercących sąsiadów, szczekające psy, śmiejące się dzieci hałasującego królika i wszystko inne, co nie pozwala spać do piętnastej. Kochasz to, prawda? ♥)
Kto tam?
Ces!
Tak jak obiecałam przybywam kolejnego dnia by dalej zagłębić się w twej historii :) No cóż by tu rzec. Akcja się rozwija i to w zawrotnym tempie. Trochę brakuje mi dłuższych opisów, ale rozumiem, że nie każdy jest fanem takiego sposobu pisania. Twoje opowiadanie choć mroczne, nie odtrąca mnie, a przyciąga jak ćmę do światła. Krew, dusze, śmierć, tajemnicze istoty... Mniam! Emil to typowy mięśniak, ale myślę, że jeszcze coś z niego może być. Paweł... hmmm... szkoda, że puki co są dla mnie jedynie słowami. Być może później pokażą się i przemienią w obrazy pod wpływem opisów. Żeby czasu nie marnować, biegnę czytać dalej :D Buziaki i pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuń