Paweł
biegł bardzo szybko, więc już po kilkunastu minutach od wyjścia z chatki
w lesie znalazł się przy bramie na podwórko Joanny. Dziewczyna w jego
ramionach, bała się wykonać jakikolwiek, nawet najmniejszy ruch.
Kiedy
chłopak wziął ją w lesie na ręce, tak ją tym zaskoczył, że aż ją
sparaliżowało. Samo przebywanie w towarzystwie młodzieńców denerwowało
Joannę, ale jeszcze żaden nawet nie spróbował czegoś takiego. Bycie tak blisko
jego ciała onieśmielało ją i nie wiedziała, jak ma się zachować.
Wzdrygnęła
się, gdy chłopak przykucnął i delikatnym ruchem opuścił ją na podłoże.
Kiedy
poczuła grunt pod stopami, cofnęła się gwałtownie, by zwiększyć dystans między
nimi. Rozejrzała się, tak, by nie patrzeć na nastolatka.
Zmarszczyła
brwi w wyrazie zdziwienia, gdy zorientowała się, że stoi pod swoim
domem.
Spojrzała
w stronę miejsca, gdzie wcześniej był. Myślała, że zdążył już cicho
się wymknąć. Jednak on nadal tam tkwił i patrzył prosto na nią.
Zawstydzona
spuściła wzrok.
— Skąd wiedziałeś, gdzie mieszkam? — zapytała
szeptem, ze spojrzeniem wciąż wlepionym w swoje brudne trampki.
— Emil mi powiedział — odparł Paweł.
Joanna nie
odpowiedziała.
— To ja… Chyba już pójdę — powiedział chłopak
i zaczął się oddalać. Nastolatka spojrzała na podjazd. Samochodów rodziców
nie było.
— Czekaj! — krzyknęła nagle dziewczyna.
Chłopak obrócił się w jej stronę
— Może zostaniesz na chwilę? — zapytała, zanim
zdążyła choćby przez sekundę pomyśleć.
W jego
oczach zabłysło zdziwienie, ale twarz pozostała zastygłą maską.
— Jesteś pewna? — zapytał, a kąciki jego
warg uniosły się delikatnie.
— Odbiło
ci? — zganiła się w myślach nastolatka. — Nie powinnam z nim rozmawiać. Nie znam go. Jednak z drugiej strony
zabrał mnie z tego domku. W sumie mogłabym z nim chwilę pogadać.
Mogłabym go o wszystko wypytać.
— Tak — odparła w końcu. Obróciła się
szybko, podeszła do bramy i otworzyła ją. Powolnym krokiem zaczęła
zmierzać w stronę ganku. Kiedy na niego weszła spojrzała na ławkę.
— Nie
zaproszę go do środka. Zostaniemy lepiej na dworze — pomyślała i spojrzała
w stronę, gdzie przed chwilą stał Paweł. Wciąż tam był, więc nastolatka
skinęła na niego głową. Kiedy do niej podszedł przyjrzała mu się. W świetle
zewnętrznych lamp mogła dostrzec więcej szczegółów niż w ciemnym lesie.
Paweł był
szczupły i wysoki. Znacznie wyższy od Emila, miał ponad metr
dziewięćdziesiąt wzrostu. Krótko przystrzyżone, czarne, w lekkim nieładzie
włosy dodawały uroku okrągłej twarzy. Oczy miał duże, a ich tęczówki były
koloru najprawdziwszej czekolady. Górna warga wydawała się pełniejsza od
dolnej. Duży, pokryty małymi piegami, trochę zadarty nos nadawał mu
łobuzerskiego wyglądu. Na czole miał brązową, długą, szarpaną bliznę. Kiedy
chłopak zorientował się, że dziewczyna lustruje go wzrokiem, skrzyżował na
piersi długie, blade ręce. Spod półprzymkniętych powiek zaczął przypatrywać się
Joannie. Jego spojrzenie przenikało ją na wskroś. Poczuła falę gorąca
zalewającą policzki. Zawstydzona spuściła wzrok.
— Usiądziesz? — zapytała, wskazując na ławkę.
— Chętnie — odparł i usiadł.
Nastolatka
opadła na drugi koniec ławki. Wzięła głęboki wdech i spojrzała chłopakowi
prosto w oczy.
— Powiedz mi… — zaczęła, lecz urwała w połowie
zdania, by odkaszlnąć. — Opowiedz mi o tym — zakręciła ręką w powietrzu
— wszystkim.
— O Pożeraczach Dusz? — zapytał
retorycznie, a gdy dostrzegł wyraz twarzy dziewczyny, roześmiał się. — Nie
powinnaś była się tak wkurzać na Emila, gdy powiedział, że jesteś martwa.
Bo jesteś… — Nastolatka chciała zaprotestować, ale chłopak ruchem ręki ją uciszył.
Joanna
poczuła, jak powoli zawstydzenie w ciele zajmuje wściekłość oraz
niedowierzanie.
— Nie żyjesz. W dniu wypadku zginęłaś.
Umarłaś. Tylko, że Śmierć przywróciła ci duszę. Wiąże się z tym cena,
którą musisz zapłacić. Żywisz się duszami ludzi. Pozbawiasz ich możliwości
nieba. Kiedy pożerasz duszę, ona zatrzymuje się w twoim ciele i ofiarowuje
ci dar. Każda dusza daje ci coś innego. Jedna przedłuża życie, a kolejna
sprawia, że stajesz się piękna. Jeszcze inna pozwala zachować młody
wygląd. Dodają ci nowe umiejętności, powiększają twoją wiedzę. Sprawiają,
że twoje ciało szybciej się regeneruje. Jednak to nie jedyne, co
otrzymujesz od dusz. Obce dusze, którymi się żywisz, pozwalają ci żyć. Jeśli
przez długi czas nie będziesz się żywić, to wtedy twoje wygłodniałe ciało
zacznie powoli, acz nieubłaganie pożerać twoją własną duszę. A gdy
zostaniesz wessana, twoje ciało zacznie się rozpadać. Będzie pustą skorupą
myślącą tylko o jednym. Jak pożywić się ludzkim ciałem. Zombie nie są
wymysłem ludzi. Widziałem taką sytuację na własne oczy. Marlena zdążyła zabić
osiem osób, zanim ją zastrzeliłem — powiedział Paweł, a jego ciałem
wstrząsnął dreszcz obrzydzenia. — Jednak takie sytuacje są rzadsze, odkąd udało
nam się zgłębić tajemnicę bycia Pożeraczem Dusz. Teraz zostajemy zombie
świadomie, a nie przypadkiem. Więc kiedy ktoś zostaje zombie na własne
życzenie, bez żadnego ostrzeżenia zabijamy tę osobę. Bardzo trudno jest się na
to zdobyć i tylko najgorsze kanalie zgadzają się na taki żywot. Potrzeba
spożywania dusz jest tak silna, że jesteśmy w stanie zabić. Nieważne,
czy to ktoś obcy, czy przyjaciel. Wróg czy rodzina. Pozbawiamy innych życia, by
przedłużyć własne.
— A to, co miało miejsce w tym
domku? — zapytała dziewczyna. — To z twarzami? Kiedy nie jemy wyglądamy tak?
Jak zrobiliście tę sztuczkę z zasłanianiem oblicza?
— Och… — Paweł zdziwił się. — To… Iluzja.
Wystarczy bardzo tego chcieć. Wystarczy, że pomyślisz o tym, że chcesz
ukazać prawdziwą siebie i przejeżdżasz dłonią po twarzy. Jeśli natomiast
chcesz ukazać fałszywą twarz to myślisz o tym. Spróbuj sama. — zachęcił.
Zamknęła
oczy. Starała się miarowo i głęboko oddychać. Skupiała się tylko na jednym
zdaniu.
— Prawdziwa
twarz — pomyślała. Otworzyła oczy, gdy usłyszała zduszony śmiech chłopaka.
— Z czego się śmiejesz? — zdenerwowała
się nastolatka.
— Nie masz tylko nosa — usłyszała odpowiedź.
Dziewczyna spojrzała na chłopaka z irytacją. W tej samej chwili
obalała się rumieńcem, gdy zdała sobie sprawę, że przysunęła się do niego.
Teraz dotykała kolanem jego uda.
Spuściła
natychmiast wzrok. Szybko pomyślała o fałszywej twarzy i przejechała
dłonią po twarzy.
— Dobrze — usłyszała, a do jej nozdrzy
doleciał dziwny zapach. Zmarszczyła nos. Nagle coś sobie uświadomiła. Zerwała
się z miejsca. Poczuła, jak w ciele narasta gniew. Tak potężny,
obezwładniający. Sekundę później jej dłonie zacisnęły się na szyi chłopaka.
— Byłeś tu wcześniej, prawda? — wysyczała.
Chłopak
nie zareagował.
— Byłeś w moim domu! To twój zapach czuć!
— krzyknęła teraz i zwiększyła nacisk. — To TY zniszczyłeś moje rzeczy!
Grzebałeś w moim pokoju! Czego szukałeś? — zapytała.
Chłopak
wciąż milczał.
— Czego?! — wysyczała wściekła, zniżając głos.
— Dowodu… — wycharczał Paweł. — Dowodu,
że się zmieniłaś. Potwierdzenia, że jesteś martwa.
Nastolatka
zszokowana zabrała ręce. Usłyszała jęk intruza, gdy łapał oddech.
— Wynoś się — wyszeptała zrezygnowana.
— Jak
mogłam być tak głupia — pomyślała.
Cała
wściekłość gdzieś wyparowała. Zniknęła, jakby nigdy jej nie było.
— Wynoś się i nigdy więcej nie pokazuj mi
się na oczy. Nie chce cię znać — powiedziała, lecz chłopak tylko na nią
patrzył.
Nigdy by
nie podejrzewał, że ta nieśmiała dziewczyna będzie w stanie zrobić
coś takiego. Joanna bez cienia zażenowania spojrzała mu prosto w oczy. Po
raz pierwszy to nie ona spuściła wzrok, lecz Paweł.
— WYNOŚ SIĘ! — krzyknęła, znów tracąc kontrolę
nad emocjami.
Po chwili
poczuła zimny podmuch. Spojrzała na miejsce obok siebie. Było puste. Chłopak
spełnił prośbę. Aśka zamknęła oczy. Nigdy wcześniej nie czuła się bardziej
samotna.
***
Joanna
wychodziła ze szkolnej szatni. Skierowała się w stronę schodów
prowadzących na pierwsze piętro, na którym mieściła się sala, gdzie odbywała
się jej pierwsza lekcja. Ze słuchawek, które miała w uszach, płynęły
delikatne dźwięki melancholijnej piosenki. Idąc, czuła na sobie ciekawski
wzrok. Nastolatka cały czas miała spuszczoną głowę, a ramiona
przygarbione.
Usłyszała
za sobą czyjeś wołanie. Przerażona tym, że miałaby rozmawiać na szkolnym
korytarzu, przyspieszyła kroku. Jednak mimo to nagle poczuła czyjąś dłoń na
nadgarstku. Zmarszczyła nos i podniosła wzrok. Kiedy dostrzegła
czekoladowe oczy Pawła, wyszarpnęła rękę.
— Nie dotykaj mnie! — powiedziała odrobinę za
głośno.
Wzrok
ludzi na korytarzu skierował się w stronę pary. Joanna zarumieniła się, po
czym odwróciła się na pięcie i pobiegła pod klasę. Kiedy się pod nią
znalazła, gwałtownym ruchem wyciągnęła słuchawki z uszu.
Wtedy
usłyszała dobiegające z klasy odgłosy kłótni. Na paluszkach weszła do
środka. Przed tablicą stał Emil wraz z Martą i to oni się tak
kłócili. Ludzie z klasy przyglądali się im zaciekawieni. Dawid szeptał coś
na ucho Iwonie, a Justyna i Dominika spoglądały w stronę tablicy
z niepokojem.
— To koniec — mówił Emil. — Nie kocham cię.
Nigdy cię nie kochałem i nie będę — mówił coraz bliższy wybuchowi.
— Nie możesz mi tego zrobić! — krzyczała
Marta. — Nie możesz mnie zostawić zaraz po tym, co wydarzyło się wczoraj!
Myślałam, że to coś znaczy! — wołała coraz głośniej, a łzy gniewu
płynęły ciurkiem po jej policzkach. — Przespałam się z tobą, Emil! — wykrzyknęła
nagle.
Wszyscy
zamarli, na ich twarzach ukazał się szok.
— Zwariowała?
— pomyślała Joanna zażenowana. — Kto
krzyczy o takich rzeczach? Chyba, że znowu robią scenę. Tacy ludzie
zawsze muszą być w centrum uwagi. Żałosne.
Emil
otworzył szeroko oczy zdumiony, po czym… Zaczął się śmiać! Wybuchł
niepohamowanym, szczerym śmiechem. Zgiął się wpół, a jego ciałem
wstrząsnęły spazmy. Zebrani spojrzeli na niego zdezorientowani.
— Przespałaś się ze mną? — zapytał retorycznie
w przerwie na złapanie oddechu. — O to mi chodziło. Jeszcze tego nie
rozumiesz? Wszyscy w tym mieście mają już wyrobioną opinię na twój temat.
Każdy, z kim się przyjaźnisz, tylko udaje, że cię lubi — powiedział
już poważnie, ocierając łzy. — Moja droga Marto. Wszyscy wiedzą, że jesteś
zwykłą dziwką! — W tym samym momencie rozległ się trzask.
Emil
spojrzał zdumiony Marcie prosto w twarz. Wyprostował się, uniósł głowę
i popatrzył na dziewczynę z góry. Marta speszona spuściła wzrok.
Chłopak rozejrzał się po zgromadzonych i wtedy dostrzegł Joannę.
Na jego
twarz wstąpił złośliwy uśmieszek. Jak na komendę wszyscy na nią spojrzeli.
Dziewczyna powoli cofnęła się. Poczuła, jak plecami dotyka ściany.
Zacisnęła
powieki.
Emil
powoli podszedł do niej i przytulił. Nastolatka otworzyła oczy. Nie tego
się spodziewała, zwłaszcza po wczorajszym wieczorze. Chłopak po kilkunastu
sekundach odsunął dziewczynę na długość ręki.
— Witaj — powiedział i uśmiechnął się
szeroko.
Joanna
chciała go wyminąć bez słowa, ale nagle poczuła, że nie może. Jej umysł
nie chciał wypełnić poleceń ciała.
— Hej — odparła w końcu.
Koniuszki
jej warg mimowolnie uniosły się. Chłopak złapał ją za dłoń i pociągnął
w stronę jednej z ławek.
— Co się tak gapicie? — warknął do swoich
przyjaciół, którzy przyglądali się raz jemu, raz Joannie ze zdumieniem. — No
już. Siadacie czy nie? — zapytał, patrząc na nich z cwanym uśmieszkiem.
Justyna
obejrzała się, by spojrzeć na Martę, która stała ze wzrokiem wbitym w nią.
W końcu spojrzała z powrotem na Emila, po czym usiadła obok. W ślad
za nią uczynili to wszyscy inni przyjaciele chłopaka. Kiedy zadźwięczał dzwonek
na lekcję, nastolatek ścisnął dłoń Joanny. Po plecach dziewczyny przeszły
ciarki.
***
Pod koniec
długiej przerwy Joanna poszła do łazienki. Kiedy wychodziła z kabiny, było
już po dzwonku. Pomieszczenie opustoszało. Nastolatka podeszła do umywalki,
przekręciła kurek, po czym pochyliła się, by obmyć twarz zimną wodą.
Ktoś
otworzył drzwi. Joanna podniosła głowę i w lustrze nad umywalką dostrzegła
odbicie Marty. Na twarzy nowoprzybyłej malowała się wściekłość. Blade ręce były
opuszczone wzdłuż szczupłego ciała, a dłonie zaciśnięte w pięści.
Cała trzęsła się z niecierpliwości. Powolnym krokiem podeszła do Joanny.
Krzyknęła
zaskoczona, gdy nastolatka złapała ją za nadgarstek dłoni, którą chciała ją
uderzyć. Joanna, gdy zorientowała się, co robi, szybko ją puściła. Marta była
zdumiona, ale już chwilę później znów skupiła się tylko na wściekłości.
Zbliżyła twarz do twarzy Joanny tak, że dzieliły je centymetry.
— Nie wiem, co zrobiłaś Emilowi, ale nie
ujdzie ci to na sucho. Dowiem się, co się stało, a gdy już będę wiedzieć,
nie popuszczę ci. Zniszczę cię — wysyczała, po czym odsunęła się i obróciła
się na pięcie, by wyjść.
Nagle
zaskoczona upadła na plecy. Szeroko otwartymi oczami patrzyła na Joannę, która
stała nad nią w rozkroku.
— Nic mu nie zrobiłam. A swoje groźby
możesz wsadzić sobie gdzieś. Już się ciebie nie boję, dziwko — wysyczała
nastolatka, po czym odrzuciła włosy i wyszła z łazienki.
Rozdział poprawiony przez Cesik <3
Opowiadanie świetne! Naprawde zaciekawiło mnie i czekam na następne rozdziały. Mam nadzieję, że dodasz szybko nowe rozdziały bo są niesamowite :3
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńNa górze róże, na dole fiołki…
OdpowiedzUsuńKocham być brana na ręce ♥
To utrudnione ze względu na moją wagę, ale wyobraź sobie jaki czuję respekt do tych, co od tak mnie biorą i przestawiają, bo im przeszkadzam.
Jaaaki wysoki. Normalnie Pablo. I czarne włosy. Tylko twarz nie pasuje, bo okrągła. I oczy za jasne. (Wyobraź sobie chłopaka, który ma bladą cerę, jest w ciul wysoki, chudy, ma długie kończyny. Czarne włosy, czarne oczy, ubiera się cały na czarno i ćwiczy kung fu. No, to jest Pabelo. Widziałaś zresztą fotki. Tylko teraz włosy ma bardziej jak ciemny metal, może zaśniedziałe srebro. Bo przestał na czarno farbować. Ale dalej sprawia wrażenie wyrwanego z kreskówki o mrocznych nastolatkach z problemami, hah).
ZOMBIE! ♥
Kupiłaś mnie. Masz mnie. Na jaki adres dostarczyć przesyłkę, kochanie? ;)
- Nie masz nosa.
- No, wiem. Chciałam się zrobić Voldemortem, zabronisz mi? / - A może ja jestem córką Voldemorta, co? Ładnie to tak się śmiać?
Mój umysł jest dziwny ^^"
O, łał, lokalny playboy zrywa z dziewczyną, fascynujące. Moja szkoła jest jakaś spaczona, że nie reagujemy na takie scenki?
Gimnazjum. Wycieczki do Krakowa, do teatrów. I konkurs na to, która grupa/para/osoba zrobi najlepszą scenę na rynku.
- Zdradziłaś mnie suko!
- Nigdy cię nie kochałam!
W wykonaniu piętnastoletnich dziewczyn z mojej klasy zdobyło moje serce. (Choć oczywiście mój brat wygrał wszystko zupełnie inną scenką).
Mówiłam, że jest dziwką. *znudzony ton, ale z wyższością*
A miałam nadzieję, że Joanna jebnęła go w twarz i przytuliła Martę. Nosz kurczę, nie tym razem.
Ten rozdział betowałam o 2:34, to znaczy zaczęłam o tej godzinie. Skończyłam o 2:49. Oj, będę narzekać. Już mnie głowa boli.
A my się kochamy jak dwa aniołki ;*
CeS
Parapim parapam! Oj za krótko, za krótko! Widać, że życie szkolne wciąż ci jest bliskie :) Opisy żywe, a podziały na kliki i ten niesamowity klimat, przypomina mi moje gimnazjum. Sposób postrzegania rzeczywistości należy do młodej osoby :D Podoba mi się, zacne to dzieło. Kłótnia i ten Emil... Przemiana Joanny z nieśmiałej dziewuszki nieco idzie za szybko, ale i tak ładnie ci wychodzi. Pamiętaj jednak by nie biec na oślep, a małymi kroczkami podawać emocje. Wciąż jestem zaczytana i lecę do kolejnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuń