czwartek, 14 lutego 2013

Rozdział V "Prawda"

Paweł biegł bardzo szybko, więc już po kilkunastu minutach od wyjścia z chatki w lesie znalazł się przy bramie na podwórko Joanny. Dziewczyna w jego ramionach, bała się wykonać jakikolwiek, nawet najmniejszy ruch.
Kiedy chłopak wziął ją w lesie na ręce, tak ją tym zaskoczył, że aż ją sparaliżowało. Samo przebywanie w towarzystwie młodzieńców denerwowało Joannę, ale jeszcze żaden nawet nie spróbował czegoś takiego. Bycie tak blisko jego ciała onieśmielało ją i nie wiedziała, jak ma się zachować.
Wzdrygnęła się, gdy chłopak przykucnął i delikatnym ruchem opuścił ją na podłoże.
Kiedy poczuła grunt pod stopami, cofnęła się gwałtownie, by zwiększyć dystans między nimi. Rozejrzała się, tak, by nie patrzeć na nastolatka.
Zmarszczyła brwi w wyrazie zdziwienia, gdy zorientowała się, że stoi pod swoim domem.
Spojrzała w stronę miejsca, gdzie wcześniej był. Myślała, że zdążył już cicho się wymknąć. Jednak on nadal tam tkwił i patrzył prosto na nią.
Zawstydzona spuściła wzrok.
 — Skąd wiedziałeś, gdzie mieszkam? — zapytała szeptem, ze spojrzeniem wciąż wlepionym w swoje brudne trampki.
 — Emil mi powiedział — odparł Paweł.
Joanna nie odpowiedziała.
 — To ja… Chyba już pójdę — powiedział chłopak i zaczął się oddalać. Nastolatka spojrzała na podjazd. Samochodów rodziców nie było.
 — Czekaj! — krzyknęła nagle dziewczyna. Chłopak obrócił się w jej stronę
 — Może zostaniesz na chwilę? — zapytała, zanim zdążyła choćby przez sekundę pomyśleć.
W jego oczach zabłysło zdziwienie, ale twarz pozostała zastygłą maską.
 — Jesteś pewna? — zapytał, a kąciki jego warg uniosły się delikatnie.
 — Odbiło ci? — zganiła się w myślach nastolatka. — Nie powinnam z nim rozmawiać. Nie znam go. Jednak z drugiej strony zabrał mnie z tego domku. W sumie mogłabym z nim chwilę pogadać. Mogłabym go o wszystko wypytać.
 — Tak — odparła w końcu. Obróciła się szybko, podeszła do bramy i otworzyła ją. Powolnym krokiem zaczęła zmierzać w stronę ganku. Kiedy na niego weszła spojrzała na ławkę.
 — Nie zaproszę go do środka. Zostaniemy lepiej na dworze — pomyślała i spojrzała w stronę, gdzie przed chwilą stał Paweł. Wciąż tam był, więc nastolatka skinęła na niego głową. Kiedy do niej podszedł przyjrzała mu się. W świetle zewnętrznych lamp mogła dostrzec więcej szczegółów niż w ciemnym lesie.
Paweł był szczupły i wysoki. Znacznie wyższy od Emila, miał ponad metr dziewięćdziesiąt wzrostu. Krótko przystrzyżone, czarne, w lekkim nieładzie włosy dodawały uroku okrągłej twarzy. Oczy miał duże, a ich tęczówki były koloru najprawdziwszej czekolady. Górna warga wydawała się pełniejsza od dolnej. Duży, pokryty małymi piegami, trochę zadarty nos nadawał mu łobuzerskiego wyglądu. Na czole miał brązową, długą, szarpaną bliznę. Kiedy chłopak zorientował się, że dziewczyna lustruje go wzrokiem, skrzyżował na piersi długie, blade ręce. Spod półprzymkniętych powiek zaczął przypatrywać się Joannie. Jego spojrzenie przenikało ją na wskroś. Poczuła falę gorąca zalewającą policzki. Zawstydzona spuściła wzrok.
 — Usiądziesz? — zapytała, wskazując na ławkę.
 — Chętnie — odparł i usiadł.
Nastolatka opadła na drugi koniec ławki. Wzięła głęboki wdech i spojrzała chłopakowi prosto w oczy.
 — Powiedz mi… — zaczęła, lecz urwała w połowie zdania, by odkaszlnąć. — Opowiedz mi o tym — zakręciła ręką w powietrzu — wszystkim.
 — O Pożeraczach Dusz? — zapytał retorycznie, a gdy dostrzegł wyraz twarzy dziewczyny, roześmiał się. — Nie powinnaś była się tak wkurzać na Emila, gdy powiedział, że jesteś martwa. Bo jesteś… — Nastolatka chciała zaprotestować, ale chłopak ruchem ręki ją uciszył.
Joanna poczuła, jak powoli zawstydzenie w ciele zajmuje wściekłość oraz niedowierzanie.
 — Nie żyjesz. W dniu wypadku zginęłaś. Umarłaś. Tylko, że Śmierć przywróciła ci duszę. Wiąże się z tym cena, którą musisz zapłacić. Żywisz się duszami ludzi. Pozbawiasz ich możliwości nieba. Kiedy pożerasz duszę, ona zatrzymuje się w twoim ciele i ofiarowuje ci dar. Każda dusza daje ci coś innego. Jedna przedłuża życie, a kolejna sprawia, że stajesz się piękna. Jeszcze inna pozwala zachować młody wygląd. Dodają ci nowe umiejętności, powiększają twoją wiedzę. Sprawiają, że twoje ciało szybciej się regeneruje. Jednak to nie jedyne, co otrzymujesz od dusz. Obce dusze, którymi się żywisz, pozwalają ci żyć. Jeśli przez długi czas nie będziesz się żywić, to wtedy twoje wygłodniałe ciało zacznie powoli, acz nieubłaganie pożerać twoją własną duszę. A gdy zostaniesz wessana, twoje ciało zacznie się rozpadać. Będzie pustą skorupą myślącą tylko o jednym. Jak pożywić się ludzkim ciałem. Zombie nie są wymysłem ludzi. Widziałem taką sytuację na własne oczy. Marlena zdążyła zabić osiem osób, zanim ją zastrzeliłem — powiedział Paweł, a jego ciałem wstrząsnął dreszcz obrzydzenia. — Jednak takie sytuacje są rzadsze, odkąd udało nam się zgłębić tajemnicę bycia Pożeraczem Dusz. Teraz zostajemy zombie świadomie, a nie przypadkiem. Więc kiedy ktoś zostaje zombie na własne życzenie, bez żadnego ostrzeżenia zabijamy tę osobę. Bardzo trudno jest się na to zdobyć i tylko najgorsze kanalie zgadzają się na taki żywot. Potrzeba spożywania dusz jest tak silna, że jesteśmy w stanie zabić. Nieważne, czy to ktoś obcy, czy przyjaciel. Wróg czy rodzina. Pozbawiamy innych życia, by przedłużyć własne.
 — A to, co miało miejsce w tym domku? — zapytała dziewczyna. — To z twarzami? Kiedy nie jemy wyglądamy tak? Jak zrobiliście tę sztuczkę z zasłanianiem oblicza?
 — Och… — Paweł zdziwił się. — To… Iluzja. Wystarczy bardzo tego chcieć. Wystarczy, że pomyślisz o tym, że chcesz ukazać prawdziwą siebie i przejeżdżasz dłonią po twarzy. Jeśli natomiast chcesz ukazać fałszywą twarz to myślisz o tym. Spróbuj sama. — zachęcił.
Zamknęła oczy. Starała się miarowo i głęboko oddychać. Skupiała się tylko na jednym zdaniu.
 — Prawdziwa twarz — pomyślała. Otworzyła oczy, gdy usłyszała zduszony śmiech chłopaka.
 — Z czego się śmiejesz? — zdenerwowała się nastolatka.
 — Nie masz tylko nosa — usłyszała odpowiedź. Dziewczyna spojrzała na chłopaka z irytacją. W tej samej chwili obalała się rumieńcem, gdy zdała sobie sprawę, że przysunęła się do niego. Teraz dotykała kolanem jego uda.
Spuściła natychmiast wzrok. Szybko pomyślała o fałszywej twarzy i przejechała dłonią po twarzy.
 — Dobrze — usłyszała, a do jej nozdrzy doleciał dziwny zapach. Zmarszczyła nos. Nagle coś sobie uświadomiła. Zerwała się z miejsca. Poczuła, jak w ciele narasta gniew. Tak potężny, obezwładniający. Sekundę później jej dłonie zacisnęły się na szyi chłopaka.
 — Byłeś tu wcześniej, prawda? — wysyczała.
Chłopak nie zareagował.
 — Byłeś w moim domu! To twój zapach czuć! — krzyknęła teraz i zwiększyła nacisk. — To TY zniszczyłeś moje rzeczy! Grzebałeś w moim pokoju! Czego szukałeś? — zapytała.
Chłopak wciąż milczał.
 — Czego?! — wysyczała wściekła, zniżając głos.
 — Dowodu… — wycharczał Paweł. — Dowodu, że się zmieniłaś. Potwierdzenia, że jesteś martwa.
Nastolatka zszokowana zabrała ręce. Usłyszała jęk intruza, gdy łapał oddech.
 — Wynoś się — wyszeptała zrezygnowana.
 — Jak mogłam być tak głupia — pomyślała.
Cała wściekłość gdzieś wyparowała. Zniknęła, jakby nigdy jej nie było.
 — Wynoś się i nigdy więcej nie pokazuj mi się na oczy. Nie chce cię znać — powiedziała, lecz chłopak tylko na nią patrzył.
Nigdy by nie podejrzewał, że ta nieśmiała dziewczyna będzie w stanie zrobić coś takiego. Joanna bez cienia zażenowania spojrzała mu prosto w oczy. Po raz pierwszy to nie ona spuściła wzrok, lecz Paweł.
 — WYNOŚ SIĘ! — krzyknęła, znów tracąc kontrolę nad emocjami.
Po chwili poczuła zimny podmuch. Spojrzała na miejsce obok siebie. Było puste. Chłopak spełnił prośbę. Aśka zamknęła oczy. Nigdy wcześniej nie czuła się bardziej samotna.


***

Joanna wychodziła ze szkolnej szatni. Skierowała się w stronę schodów prowadzących na pierwsze piętro, na którym mieściła się sala, gdzie odbywała się jej pierwsza lekcja. Ze słuchawek, które miała w uszach, płynęły delikatne dźwięki melancholijnej piosenki. Idąc, czuła na sobie ciekawski wzrok. Nastolatka cały czas miała spuszczoną głowę, a ramiona przygarbione.
Usłyszała za sobą czyjeś wołanie. Przerażona tym, że miałaby rozmawiać na szkolnym korytarzu, przyspieszyła kroku. Jednak mimo to nagle poczuła czyjąś dłoń na nadgarstku. Zmarszczyła nos i podniosła wzrok. Kiedy dostrzegła czekoladowe oczy Pawła, wyszarpnęła rękę.
 — Nie dotykaj mnie! — powiedziała odrobinę za głośno.
Wzrok ludzi na korytarzu skierował się w stronę pary. Joanna zarumieniła się, po czym odwróciła się na pięcie i pobiegła pod klasę. Kiedy się pod nią znalazła, gwałtownym ruchem wyciągnęła słuchawki z uszu.
Wtedy usłyszała dobiegające z klasy odgłosy kłótni. Na paluszkach weszła do środka. Przed tablicą stał Emil wraz z Martą i to oni się tak kłócili. Ludzie z klasy przyglądali się im zaciekawieni. Dawid szeptał coś na ucho Iwonie, a Justyna i Dominika spoglądały w stronę tablicy z niepokojem.
 — To koniec — mówił Emil. — Nie kocham cię. Nigdy cię nie kochałem i nie będę — mówił coraz bliższy wybuchowi.
 — Nie możesz mi tego zrobić! — krzyczała Marta. — Nie możesz mnie zostawić zaraz po tym, co wydarzyło się wczoraj! Myślałam, że to coś znaczy! — wołała coraz głośniej, a łzy gniewu płynęły ciurkiem po jej policzkach. — Przespałam się z tobą, Emil! — wykrzyknęła nagle.
Wszyscy zamarli, na ich twarzach ukazał się szok.
 — Zwariowała? — pomyślała Joanna zażenowana. — Kto krzyczy o takich rzeczach? Chyba, że znowu robią scenę. Tacy ludzie zawsze muszą być w centrum uwagi. Żałosne.
Emil otworzył szeroko oczy zdumiony, po czym… Zaczął się śmiać! Wybuchł niepohamowanym, szczerym śmiechem. Zgiął się wpół, a jego ciałem wstrząsnęły spazmy. Zebrani spojrzeli na niego zdezorientowani.
 — Przespałaś się ze mną? — zapytał retorycznie w przerwie na złapanie oddechu. — O to mi chodziło. Jeszcze tego nie rozumiesz? Wszyscy w tym mieście mają już wyrobioną opinię na twój temat. Każdy, z kim się przyjaźnisz, tylko udaje, że cię lubi — powiedział już poważnie, ocierając łzy. — Moja droga Marto. Wszyscy wiedzą, że jesteś zwykłą dziwką! — W tym samym momencie rozległ się trzask.
Emil spojrzał zdumiony Marcie prosto w twarz. Wyprostował się, uniósł głowę i popatrzył na dziewczynę z góry. Marta speszona spuściła wzrok. Chłopak rozejrzał się po zgromadzonych i wtedy dostrzegł Joannę.
Na jego twarz wstąpił złośliwy uśmieszek. Jak na komendę wszyscy na nią spojrzeli. Dziewczyna powoli cofnęła się. Poczuła, jak plecami dotyka ściany.
Zacisnęła powieki.
Emil powoli podszedł do niej i przytulił. Nastolatka otworzyła oczy. Nie tego się spodziewała, zwłaszcza po wczorajszym wieczorze. Chłopak po kilkunastu sekundach odsunął dziewczynę na długość ręki.
 — Witaj — powiedział i uśmiechnął się szeroko.
Joanna chciała go wyminąć bez słowa, ale nagle poczuła, że nie może. Jej umysł nie chciał wypełnić poleceń ciała.
 — Hej — odparła w końcu.
Koniuszki jej warg mimowolnie uniosły się. Chłopak złapał ją za dłoń i pociągnął w stronę jednej z ławek.
 — Co się tak gapicie? — warknął do swoich przyjaciół, którzy przyglądali się raz jemu, raz Joannie ze zdumieniem. — No już. Siadacie czy nie? — zapytał, patrząc na nich z cwanym uśmieszkiem.
Justyna obejrzała się, by spojrzeć na Martę, która stała ze wzrokiem wbitym w nią. W końcu spojrzała z powrotem na Emila, po czym usiadła obok. W ślad za nią uczynili to wszyscy inni przyjaciele chłopaka. Kiedy zadźwięczał dzwonek na lekcję, nastolatek ścisnął dłoń Joanny. Po plecach dziewczyny przeszły ciarki.

***

Pod koniec długiej przerwy Joanna poszła do łazienki. Kiedy wychodziła z kabiny, było już po dzwonku. Pomieszczenie opustoszało. Nastolatka podeszła do umywalki, przekręciła kurek, po czym pochyliła się, by obmyć twarz zimną wodą.
Ktoś otworzył drzwi. Joanna podniosła głowę i w lustrze nad umywalką dostrzegła odbicie Marty. Na twarzy nowoprzybyłej malowała się wściekłość. Blade ręce były opuszczone wzdłuż szczupłego ciała, a dłonie zaciśnięte w pięści. Cała trzęsła się z niecierpliwości. Powolnym krokiem podeszła do Joanny.
Krzyknęła zaskoczona, gdy nastolatka złapała ją za nadgarstek dłoni, którą chciała ją uderzyć. Joanna, gdy zorientowała się, co robi, szybko ją puściła. Marta była zdumiona, ale już chwilę później znów skupiła się tylko na wściekłości. Zbliżyła twarz do twarzy Joanny tak, że dzieliły je centymetry.
 — Nie wiem, co zrobiłaś Emilowi, ale nie ujdzie ci to na sucho. Dowiem się, co się stało, a gdy już będę wiedzieć, nie popuszczę ci. Zniszczę cię — wysyczała, po czym odsunęła się i obróciła się na pięcie, by wyjść.
Nagle zaskoczona upadła na plecy. Szeroko otwartymi oczami patrzyła na Joannę, która stała nad nią w rozkroku.
 — Nic mu nie zrobiłam. A swoje groźby możesz wsadzić sobie gdzieś. Już się ciebie nie boję, dziwko — wysyczała nastolatka, po czym odrzuciła włosy i wyszła z łazienki.




Rozdział poprawiony przez Cesik <3

4 komentarze:

  1. Opowiadanie świetne! Naprawde zaciekawiło mnie i czekam na następne rozdziały. Mam nadzieję, że dodasz szybko nowe rozdziały bo są niesamowite :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na górze róże, na dole fiołki…

    Kocham być brana na ręce ♥
    To utrudnione ze względu na moją wagę, ale wyobraź sobie jaki czuję respekt do tych, co od tak mnie biorą i przestawiają, bo im przeszkadzam.

    Jaaaki wysoki. Normalnie Pablo. I czarne włosy. Tylko twarz nie pasuje, bo okrągła. I oczy za jasne. (Wyobraź sobie chłopaka, który ma bladą cerę, jest w ciul wysoki, chudy, ma długie kończyny. Czarne włosy, czarne oczy, ubiera się cały na czarno i ćwiczy kung fu. No, to jest Pabelo. Widziałaś zresztą fotki. Tylko teraz włosy ma bardziej jak ciemny metal, może zaśniedziałe srebro. Bo przestał na czarno farbować. Ale dalej sprawia wrażenie wyrwanego z kreskówki o mrocznych nastolatkach z problemami, hah).

    ZOMBIE! ♥
    Kupiłaś mnie. Masz mnie. Na jaki adres dostarczyć przesyłkę, kochanie? ;)

    - Nie masz nosa.
    - No, wiem. Chciałam się zrobić Voldemortem, zabronisz mi? / - A może ja jestem córką Voldemorta, co? Ładnie to tak się śmiać?
    Mój umysł jest dziwny ^^"

    O, łał, lokalny playboy zrywa z dziewczyną, fascynujące. Moja szkoła jest jakaś spaczona, że nie reagujemy na takie scenki?

    Gimnazjum. Wycieczki do Krakowa, do teatrów. I konkurs na to, która grupa/para/osoba zrobi najlepszą scenę na rynku.
    - Zdradziłaś mnie suko!
    - Nigdy cię nie kochałam!
    W wykonaniu piętnastoletnich dziewczyn z mojej klasy zdobyło moje serce. (Choć oczywiście mój brat wygrał wszystko zupełnie inną scenką).

    Mówiłam, że jest dziwką. *znudzony ton, ale z wyższością*

    A miałam nadzieję, że Joanna jebnęła go w twarz i przytuliła Martę. Nosz kurczę, nie tym razem.

    Ten rozdział betowałam o 2:34, to znaczy zaczęłam o tej godzinie. Skończyłam o 2:49. Oj, będę narzekać. Już mnie głowa boli.

    A my się kochamy jak dwa aniołki ;*
    CeS

    OdpowiedzUsuń
  4. Parapim parapam! Oj za krótko, za krótko! Widać, że życie szkolne wciąż ci jest bliskie :) Opisy żywe, a podziały na kliki i ten niesamowity klimat, przypomina mi moje gimnazjum. Sposób postrzegania rzeczywistości należy do młodej osoby :D Podoba mi się, zacne to dzieło. Kłótnia i ten Emil... Przemiana Joanny z nieśmiałej dziewuszki nieco idzie za szybko, ale i tak ładnie ci wychodzi. Pamiętaj jednak by nie biec na oślep, a małymi kroczkami podawać emocje. Wciąż jestem zaczytana i lecę do kolejnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń