Joanna z duszą na ramieniu weszła do klasy. Zdziwiona
spostrzegła, że wszyscy rozmawiają przyciszonymi głosami. Nikt nawet na nią nie
spojrzał. Żadna osoba nie była przerażona brakiem Marty w szkole.
Nastolatka podeszła do ławki i usiadła. Wbiła pusty
wzrok w blat. Po chwili ktoś usiadł obok. Podniosła głowę i siłą woli
powstrzymała głębokie westchnienie.
— Czego chcesz? — zapytała.
Pawłowi odebrało na chwilę mowę. Myślał, że dziewczyna
będzie zirytowana lub zła, ale jej głos był cichy oraz beznamiętny.
— Porozmawiać — powiedział,
przysuwając się trochę.
Joanna czuła jego oddech nad swoim uchem.
— Nie mamy o czym
— odparła, ledwie powstrzymując drżenie ciała.
Przeniosła wzrok na jego twarz.
— Lepiej będzie,
jak już pójdziesz. — Pisnęła cicho, gdy Emil chwycił Pawła za bluzę i podniósł
z krzesła, które przewróciło się z hukiem.
Wszyscy, którzy znajdowali się w pomieszczeniu,
natychmiast spojrzeli w tamtą stronę.
— Wynocha — wysyczał
chłopak i pchnął przyjaciela w stronę drzwi.
Młodzieniec zacisnął szczęki i rzucił ostre
spojrzenie w jego stronę, ale nic nie powiedział. Tylko trzęsące się ciało
pokazywało, jak bardzo był wzburzony. Po chwili obrócił się na pięcie i wyszedł.
Emil podniósł krzesło i zajął miejsce koło Joanny,
nie odzywając się ani słowem. Pochylił się tylko i złożył na jej ustach
pocałunek. Dziewczyna popchnęła go, więc odsunął się od niej niechętnie.
Dopiero wtedy nastolatka zorientowała się, że wszyscy na nich patrzyli.
Zawstydzona spuściła wzrok, a jej policzki oblały się rumieńcem.
Kiedy zadzwonił dzwonek, do klasy weszła nauczycielka oraz
kobieta i mężczyzna. Wszyscy bez wyjątku wbili wzrok w nieznajomych.
— Dzień dobry. Ci
państwo są z policji — powiedziała belferka, wskazując na parę. — Mają do
was sprawę. — Joanna poczuła, jak zaczyna się pocić, brzuch ją boli i ręce
trzęsą się ze strachu.
— Witajcie. Czy
ktoś z was wie, czy Marta Szewc miała jakichś wrogów? — Prawie wszyscy
odwrócili wzrok.
— Była moją
dziewczyną — powiedział Emil, wstając. — Niedługo przed zerwaniem skarżyła się,
że ktoś ją śledzi.
— Mówiła kto? — zapytał
policjant.
— Paweł Knyc.
A czy stało się coś? Czemu pan pyta? — dociekał nastolatek, próbując ukryć
uśmieszek.
Mężczyzna rozejrzał się po klasie. Wszyscy czekali na to,
co powie. Policjant wymienił spojrzenia ze swoją partnerką.
— Dziś nad ranem
Marta Szewc została znaleziona martwa na działkach w pobliżu altan. — Chłopcy
otworzyli szeroko oczy ze zdumienia. Dziewczynom wyrwały się krzyki.
Joanna nie wytrzymała napięcia. Chwyciła plecak i wybiegła
z klasy. Wpadła do łazienki i wtedy pozwoliła starannie
powstrzymywanym łzom swobodnie spłynąć po policzkach.
— Jak się czujesz ze świadomością, że
jesteś zabójcą? — usłyszała cichy szept tuż koło ucha.
Poskoczyła zaskoczona i natychmiast obróciła się. Zmarszczyła
brwi, gdy nikogo nie dostrzegła.
— Nie wysilaj się. Nie możesz mnie zobaczyć.
Nikt przez ciebie nie może. — Otworzyła szeroko oczy przerażona, gdy zdała
sobie sprawę, że głos rozlega się w jej umyśle.
Niemożliwe, pomyślała
— Ależ oczywiście, że możliwe, moja droga.
Zostanę z tobą na zawsze. Każdego dnia będę ci przypominać o tym, co
zrobiłaś. Do końca twego nowego, żałosnego życia. Więc zdajesz sobie sprawę, że
nigdy cię nie opuszczę.
— Nie — szepnęła
Joanna. — Nawet o tym nie myśl. Pozbędę się ciebie. Nie pozwolę ci mnie
zniszczyć. — Wybiegła z łazienki.
***
Dziewczyna znalazła Pawła na sali gimnastycznej. Właśnie
grał z kolegami z klasy w siatkówkę. Po pomieszczeniu rozniosły
się okrzyki sprzeciwu, gdy nastolatka stanęła tuż przed serwującym chłopakiem.
— Musisz ze mną
pogadać. — Nastolatek uśmiechnął się złośliwie i wyprostował.
— Po co? Wcześniej
też chciałem pogadać, ale mnie olałaś — powiedział, a w jego oczach
zatańczyły iskierki.
Joanna prawą ręką złapała za jego dłoń.
— Chodź. Proszę — wyszeptała.
Pociągnęła go w stronę drzwi. Kiedy znaleźli się na
korytarzu, weszła z nim do szatni. Zatrzasnęła za nimi drzwi. Obróciła się
i od razu przeszła do rzeczy.
— Emil chce cię
wrobić w zabójstwo Marty. — Chłopak wybuchł śmiechem.
Joanna spojrzała na niego zdezorientowana.
— Kocham cię,
wiesz? — powiedział, ocierając łzy z oczu. — Chyba nie myślisz, że to
pierwszy raz, co? — zapytał retorycznie. — Robił to już tak wiele razy, że mamy
wszystko opanowane do perfekcji. Policja nigdy nie dowie się prawdy. Nie musisz
się martwic. Inni Pożeracze zajmą się wszystkim, a my spokojnie się
wyjedziemy.
— My? — zdziwiła
się Joanna. — Co masz na myśli, mówiąc "my"?
— To chyba
logiczne. Wynosisz się razem z nami. I pretensje możesz mieć tylko do
siebie — odparł ostro. Joanna zamarła, lecz po chwili w jej ciele narósł
gniew.
— Nigdzie z wami
nie jadę — wysyczała i chciała wyjść, ale chłopak złapał ją za nadgarstek.
Spojrzała na niego zaskoczona. Paweł przeszywał ją
wzrokiem.
— Nikt cię nie pyta
o zdanie, kochanie — powiedział. Joanna obróciła się na pięcie, by wyjść.
Osunęła się na ziemię, gdy chłopak przystawił jej do twarzy płócienną szmatkę,
którą wyciągnął z kieszeni. Podniósł bezwładne ciało i tak, jak stał
wybiegł ze szkoły tak szybko, że nikt nie był w stanie go dostrzec.
***
Joanna nabrała ogromny haust powietrza. Niespokojnie
oddychając, zmarszczyła brwi zdezorientowana. Dopiero po chwili uświadomiła
sobie, że jedzie w pędzącym samochodzie. Spojrzała na kierowcę.
Emil prowadził jedną ręką. Łobuzerski uśmiech rozjaśniał
jego twarz.
— Co ty robisz? — zapytała
ostro, ale jej głos zabrzmiał bardzo piskliwie.
Odkaszlnęła.
— Dokąd mnie
wieziesz?
— Wynosimy się
z tego miasta. Daleko — odparł i zaśmiał się cicho.
Dziewczyna poczuła, jak narasta w niej gniew.
— Nigdzie z tobą
nie jadę! Zatrzymaj się! — krzyknęła i, tracąc panowanie nad sobą, rzuciła się
na kierownicę.
Samochód zjechał ze swojego pasa. Chłopak odepchnął
nastolatkę, a ona z całym impetem uderzyła o oparcie. Pojazd
wrócił na swoje miejsce.
— Spokojnie, mała —
powiedział Emil.
— Jednak nie jesteś
taka grzeczna, na jaką wyglądasz — odezwał się głos z tylnego siedzenia.
Nastolatka natychmiast spojrzała za siebie. Marta
uśmiechała się zawadiacko. Joanna jęknęła w proteście. Emil spojrzał na
nią zdumiony. Nie mogę mu powiedzieć. Nie ufam mu. Nie po tym wszystkim co się
wydarzyło, pomyślała.
— Co jest? — zapytał
podejrzliwe.
Dziewczyna zamiast odpowiedzieć rozejrzała się
niespokojnie. Spojrzała na drzwi.
— A może by tak...
— Nawet o tym
nie myśl — Nastolatka drgnęła, gdy chłopak się odezwał. — Nie próbuj otwierać
tych drzwi. Jedziemy za szybko. Jeśli wyskoczysz — zginiesz. A jeśli nawet
uda ci się przeżyć i zaczniesz uciekać, to cię złapię.
— Cholera — pomyślała. — Muszę coś wymyślić. Szybko.
— Gdzie jedziemy? —
zapytała tylko.
— Dowiesz się
w odpowiednim czasie — odparł, po czym włączył radio.
Chłopak spojrzał jej w oczy. Odwróciła wzrok w stronę
okna.
Samochód mknął po prostej drodze.
***
Po godzinie Emil zatrzymał się przy magazynach. Niebo
zakryły ciemne, burzowe chmury. Joanna przykleiła nos do szyby, by cokolwiek
zobaczyć, gdy ciężkie krople zaczęły uderzać o okno. Chłopak zgasił silnik
i odpiął pasy.
— Wysiadamy, mała —
rzucił komendę i, nie czekając na reakcję dziewczyny, wyszedł z samochodu.
Joanna warknęła, ale posłuchała. Zadrżała, gdy zimny wiatr
smagnął jej odkryte długie nogi. Kiedy dostrzegła, że Emil oddala się, pobiegła
truchtem za nim.
— Dokąd idziemy? — zapytała.
Chłopak spojrzał na nią kątem oka.
— Nie pytaj, mała.
Jeśli ci powiem, będę musiał cię zabić — powiedział i zaśmiał się ze swojego
żartu.
Joanna stanęła jak wryta.
— To nie jest
śmieszne — odparła, ale blondyn nawet na nią nie spojrzał.
Wyprzedził ją bez słowa.
— Nie ignoruj mnie!
Nie po tym co się stało! — krzyknęła, a jej oczy zalśniły. Co ten dupek
sobie wyobraża?! — Jesteś poważny? Porwałeś mnie! Chcę wiedzieć dokąd mnie
ciągniesz! I chcę to wiedzieć teraz! Teraz, słyszysz?!
— Uspokój się, mała
— powiedział delikatnie Emil.
Zbiło to na chwilę dziewczynę z tropu, bo chłopak
nigdy tak nie mówił. Do nikogo. Po chwili ogarnął ją gniew..
— Nie mów do mnie
mała — wysyczała.
— Jasne. Ok. Już
nie będę — odparł i wyciągnął ręce w jej stronę. — Uspokój się — poradził.
— Uspokoić się?
A niby jak?!
— Policz do
dziesięciu. Oddychaj głęboko i myśl o czymś miłym.
Joanna zrobiła to co powiedział. W końcu złość nie
była już tak ostra. Wciąż pulsowała gdzieś tam z tyłu głowy, ale była nieszkodliwa.
Emil powoli podszedł i złapał ją za dłoń.
— Chodź — wyszeptał,
nie chcąc, żeby dziewczyna wybuchła gniewem po raz kolejny.
Pociągnął ją w stronę jednego z prowizorycznych
budynków. Kiedy weszli do środka, dzwonek nad drzwiami zabrzęczał.
Budynek okazał się być niewielkim biurem. Na środku tuż
przed drzwiami stało mahoniowe biurko, a na nim laptop i rozrzucone
papiery. Za meblem był regał na książki pełny segregatorów oraz teczek. Zaraz
przed biurkiem ustawiono dwa pokryte pluszem fotele.
Na dźwięk dzwonka osoba siedząca przed laptopem podniosła
wzrok znad ekranu, a gdy dostrzegła Emila i Joannę, wstała
gwałtownie. Był to niski, pulchny mężczyzna. Jego łysą głowę pokrywały kropelki
potu, a za duże okulary zsunęły się na czubek nosa. Ubrany był w niemodny
granatowy garnitur w prążki i krawat zawiązany pod samą szyję.
— Witam, panie
Emilu — rzekł cienkim głosem.
— Przyszedłem
odebrać dokumenty. Miały być gotowe na dzisiaj — rzekł oschłym tonem chłopak,
ignorując powitanie.
— Ależ oczywiście —
odparł mężczyzna i podszedł do regału.
Wyciągnął teczkę i podał ją Emilowi.
— Jest wszystko,
o co pan prosił. Wszystkie prawa jazdy, dowody osobiste oraz świadectwa
szkolne. — Chłopak otworzył teczkę i zajrzał do środka, po czym ją
zamknął.
Z kieszeni wyciągnął plik banknotów. Joanna otworzyła
szeroko oczy ze zdumienia. Podał pieniądze mężczyźnie, który je
przeliczył. Pokiwał głową, że wszystko się zgadza. Emil bez słowa złapał
zdumioną nastolatkę za dłoń i wyciągnął z budynku.
Machając ich złączonymi dłońmi, poprowadził ją w stronę
samochodu.
***
Paweł wdrapał się po rynnie. Otworzył szerzej uchylone
okno, usiadł na niewielkim parapecie i zsunął się w dół. Rozejrzał
się po pomieszczeniu. Na niezasłanym łóżku Joanny leżała skotłowana pościel,
ubrania, szlafrok i podręczniki. Na stoliku nocnym stała opróżniona do
połowy butelka niegazowanej wody. Na zielonym fotelu leżały miśki i ozdobne
poduszki. W całym pokoju tylko książki na wielkim regale były ustawione
równo.
Chłopak podszedł tam i wyciągnął pierwszą z brzegu
powieść.
— Dracula —
przeczytał cicho tytuł i zaśmiał się. — Mogłem się tego spodziewać — pomyślał. Na dolnej półce zauważył
worek z Empiku. Pochylił się i zajrzał do środka.
Znajdowały się w nim cztery nowe tomy. Zdjął
przerzuconą przez ramię torbę i włożył do środka reklamówkę. Podszedł do
szafki nocnej i otworzył szufladę. Wyciągnął z niej ładowarkę do
telefonu. Następnie zaczął opróżniać komodę. Zawahał się przy bieliźnie, ale po
chwili ją też spakował. Zasunął zamek torby. Podszedł i otworzył drzwi.
Zaczął nasłuchiwać, ale do jego uszu dotarło tylko głośne
chrapanie psa. Bezszelestnie wyszedł na korytarz i zbiegł ze schodów.
Kiedy wszedł do salonu, podszedł do stołu, z kieszeni spodni wyciągnął
białą kartkę i położył ją na blacie.
Był to list napisany na komputerze przez Emila dzisiaj
rano zaraz po tym, jak ustalili plan dotyczący Joanny. List pożegnalny.
Kochani!
W końcu się na to
zdobyłam. Doszłam do wniosku, że nie mogę tak żyć. Po prostu nie mogę tutaj
zostać. Zakochałam się. On jest ucieleśnieniem tego, czego zawsze pragnęłam.
Kocham go i chcę z nim zostać na zawsze. Jestem pewna, że on ze mną
też. Zmienia moje życie i nadaje mu sens. Dzięki Niemu mogę osiągnąć
wszystko. On mi to zapewni. Nie martwcie się o mnie. Jestem pełnoletnia
i świadoma tego, co robię. Dam sobie radę, bo On będzie ze mną. Nie
szukajcie mnie.
Kocham Was i mam
nadzieję, że kiedyś mi wybaczycie.
Na zawsze Wasza,
Joanna.
Paweł miał już wychodzić, gdy dostrzegł ramkę ze zdjęciem.
Przedstawiało uśmiechniętą Joannę, która obejmowała siostrę. Wyglądała na
szczęśliwą i zdradzały ją tylko zaczerwienione od płaczu oczy.
— Nie będziesz już musiała udawać. Nigdy
więcej. Teraz każde twoje uczucie będzie prawdziwe — pomyślał chłopak,
spakował zdjęcie do plecaka i ruszył w stronę wyjścia. Przekręcił
górny zamek i otworzył drzwi na oścież. Zamknęły się za nim z hukiem.
***
Kiedy para wsiadła do samochodu, Emil ruszył z piskiem
opon, zostawiając czarne ślady na asfalcie.
— Skąd masz tyle
kasy? — zapytała Joanna. Chłopak spojrzał na nią poważnie.
— Polisa
ubezpieczeniowa — rzucił od niechcenia i ponownie skupił się na drodze.
Rozmowę uznał za zakończoną.
Nastolatka zamyślona obróciła twarz w stronę okna.
Krajobraz za szybą rozmywał się i zmieniał bardzo szybko.
— Co ja mam robić?
— pomyślała. — Nie mogę powiedzieć
Emilowi o Marcie. Nie ufam mu. On ma w oczach coś takiego, że za
każdym razem, gdy w nie patrzę, to całe moje ciało ogarnia paraliżujący
strach. Jest też bardzo porywczy i nie jestem pewna, co by zrobił, gdyby
się dowiedział.
— Zabiłby cię — wyszeptał głos z tyłu
jej głowy.
— Zamknij się — wysyczała
zirytowana nastolatka. — Nie mógłby mi czegoś takiego zrobić — rzekła, chcąc
przekonać głos.
Jednak zdawała sobie sprawę, że zrobiłby to. Bez
mrugnięcia okiem.
— Znikaj — warknęła.
— Jasne — prychnęła
Marta i wycofała się.
Joanna westchnęła w myślach.
Wtem pisnęła cicho i podskoczyła na siedzeniu, gdy
Emil położył dłoń na jej udzie.
— Co jest, ma…? — zaczął,
ale w porę ugryzł się w język. — Czemu jesteś taka nerwowa? — zapytał.
— To wszystko przez
te emocje — odparła nastolatka.
— Emocje? — Joanna
zadrżała, gdy chłopak się nad nią pochylił i wpił się w jej usta.
Nie odwzajemniła pieszczoty, mając nadzieję, że się
odczepi. Wkurzony odsunął się.
— No co jest? Bądź
grzeczna — warknął i wpił się dwa razy mocniej.
Dziewczyna czuła, jak miażdży jej wargi. W końcu
poddała się dla świętego spokoju. Po minucie odsunął się od niej. Oboje ciężko
dyszeli. Joanna zorientowała się, że chłopak zatrzymał się pod motelem.
— Gdzie jesteśmy? —
zapytała, marszcząc brwi.
Emil powędrował za jej spojrzeniem.
— Nieważne — odparł.
— To tylko na jedną noc. Dołączy do nas Paweł i jutro rano ruszamy dalej
w drogę — rzekł. — Chodź — powiedział i wysiadł z samochodu.
Dziewczyna jak automat zrobiła to samo. Złapał ją za rękę
i pociągnął w stronę wejścia. Kiedy znaleźli się w środku,
rozejrzała się.
Hol prezentował się imponująco jak na zwykły motel. Ściany
zielonego koloru uspokajały skołatane nerwy Joanny. Na brązowych, skórzanych
fotelach siedziała para i pochylona nad stolikiem rozmawiała przyciszonymi
głosami.
Joanna z Emilem podeszła do kontuaru, za którym
siedziała niska, szczupła brunetka.
— Chciałem wynająć
pokój dwuosobowy — powiedział Emil i uśmiechnął się czarująco.
Joanna widziała, jak dziewczynie miękną kolana.
— Oczywiście — odparła.
— Czy mogę prosić dowód tożsamości? — Kiedy chłopak podał jej dowód osobisty,
dziewczyna podsunęła mu formularz rejestracyjny.
Po minucie podała chłopakowi klucz, kiedy on skończył
wypełniać druk.
— Jeszcze dzisiaj
dołączy do nas mój kolega. Proszę wskazać mu kierunek — rzekł, chwycił Joannę
za ramię i pociągnął schodami w górę, zostawiając osłupiałą kobietę.
Otworzył drzwi do pokoju sto dwadzieścia i wpuścił do
środka Joannę. Pomieszczenie było niewielkie, ale schludne. Mieściła się
w nim jedna szafa i dwa stoliki nocne. Były też białe drzwi, które,
jak dziewczyna się domyślała, prowadziły do łazienki.
Nastolatka poczuła, jak zaczyna się pocić, gdy dostrzegła,
że w pokoju jest tylko jedno podwójne łóżko.
— Emil… — wyszeptała
i obróciła się w jego stronę.
Twarz chłopaka rozjaśnił uśmiech. Oblizał wargi, ale gdy
zobaczył minę Joanny, uśmiechnął się tylko.
— Nie bój się.
Jesteś bezpieczna. Paweł nie dałby mi cię skrzywdzić — powiedział. — Powinien
zaraz przyjechać. Może chcesz się odświeżyć? — zapytał i wyciągnął z plecaka,
który dziewczyna dopiero teraz zauważyła, nową szczoteczkę do zębów oraz pastę.
Podał je nastolatce.
— Paweł będzie miał
ładowarkę do twojego telefonu, twój plecak szkolny i torbę z ubraniami
— rzekł.
Joanna bez słowa ruszyła w stronę łazienki.
***
Rozległo się pukanie. Joanna wyszła z łazienki,
wycierając włosy ręcznikiem, który znalazła na umywalce. Emil poszedł właśnie
kupić coś do jedzenia. Nastolatka otworzyła drzwi. Paweł przełknął głośno
ślinę.
Dziewczyna ubrana była w za dużą na nią koszulę
Emila. Mokre włosy opadały falami na ramiona. Kolorowe tęczówki jaśniały.
Czerwone usta prosiły się o pocałunek.
— Cześć — powiedziała,
robiąc przejście.
Chłopak wszedł do środka.
— Gdzie Emil? — zapytał,
starając się nie patrzeć na dziewczynę.
— Poszedł do sklepu
— odparła. — Zanim wyszedł, mówił, że przyniesiesz mi torbę z ubraniami
oraz mój plecak z książkami i telefonem.
— Jasne. Trzymaj — powiedział
i postawił obie rzeczy na ziemi.
Joanna wyciągnęła telefon z plecaka i spojrzała
na ekran. Jęknęła.
— Co się stało? — zapytał
chłopak, udając, że nie rozumie jej reakcji.
— Mam ponad sto
nieodebranych połączeń od rodziców. Muszę oddzwonić — zaprotestowała, gdy Paweł
wyrwał jej telefon.
— Nie możesz. Już
nigdy więcej się z nimi nie skontaktujesz — odparł i otworzył klapkę.
Dziewczyna chciała wyrwać mu komórkę, ale chłopak już
zdążył wyciągnąć kartę sim.
— Zostaw. Dałem im
list. Myślą, że uciekłaś z Emilem, bo kochasz go nad życie.
— Co?! — krzyknęła
zszokowana.
— To, co słyszysz.
Myślą, że uciekłaś z domu. — Joanna poczuła, jak łzy zaczynają się zbierać
w jej oczach.
Odwróciła się, by chłopak nie zobaczył, że płacze.
Próbowała powstrzymać łkanie, ale na próżno. Jej ciało się zatrząsało. Wtuliła
się w pierś Pawła, gdy ten ją objął.
— Nie płacz — wyszeptał.
— Wszystko będzie dobrze. — Pogłaskał ją po głowie. Joanna była tak
zrozpaczona, że pozwoliła mu na to.
Odskoczyli od siebie, gdy do pomieszczenia wszedł Emil.
W rękach miał cztery reklamówki wypchane prowiantem. Kiedy zobaczył
zaczerwienione oczy Joanny, zmarszczył brwi i spojrzał pytająco na Pawła.
Tamten odwrócił wzrok. Dziewczyna zawstydzona chwyciła za ramię torby i zamknęła
się w łazience.
— Co jest? — zapytał
Emil, stawiając zakupy na podłodze.
— Nie wiem. Nie
rozumiem kobiet — skłamał Paweł bez mrugnięcia okiem.
Blondyn nie uwierzył mu, ale przemilczał oczywiste kłamstwo.
— Ja też, stary. Ja
też — odparł. — Chcesz piwo? — zmienił szybko temat.
Dobrze wiedział, że Joanna ich podsłuchuje. Paweł pokiwał
głową. Żaden z nich nic już więcej nie powiedział.
Joanna westchnęła. Pochyliła się i otworzyła torbę.
Wyciągnęła z niej legginsy i długą, czarną koszulkę z napisem.
Przebrała się, po czym podeszła do umywalki, by opłukać twarz. Zerknęła w lustro.
Pomimo zmęczenia wyglądała idealnie. Dzięki jej pożywieniu
się Martą, wypryski, które zaczęły wracać, zniknęły.
— Zabiłam ją — pomyślała po raz tysięczny
od wczoraj. — Odebrałam jej życie. Wtedy,
tamta kobieta po wypadku już praktycznie była martwa. Ja skorzystałam z okazji.
A Marta? Zabiłam ją tylko dlatego, że skłamała o dowodach. A ja
naiwna jej uwierzyłam. Mogę się tłumaczyć, że się broniłam, ale dobrze wiem, że
to kłamstwo. Jak mogłam pozbawić ją tego, co najcenniejsze. Kim ja jestem, żeby
decydować, kto ma umrzeć, a kto żyć?
— A co z Emilem? — wyszeptała
Marta, przebudzona przez rozmyślania Joanny.
— Emil? Kiedyś byłam w nim zakochana,
a teraz? Gardzę nim, ale też się go boję — odparła. — Nie ma żadnych zalet. Jest cyniczny,
opryskliwy, myśli, że jest nie wiadomo kim i może wszystko. Jest zbyt
pewny siebie. Bierze co chce, nie pytając o zgodę. Sądzi, że wszystko mu
się należy.
— To czemu wciąż go całujesz? Czemu pozwalasz
mu na to, by cię dotykał? — zapytał cicho głos.
— Nie chcę, by się zorientował jakimi
uczuciami go naprawdę darzę. Po za tym, kiedy mnie całuję, to zapominam chociaż
na chwilę o problemach i błędach z przeszłości. Wtedy czuję się
zwykłą nastolatką, którą przedtem byłam. — Lokatorka jej duszy nie
odpowiedziała.
Joanna podskoczyła, gdy ktoś zapukał do drzwi.
— Już idę — krzyknęła
i podniosła się z wanny, na którą przed chwilą opadła.
Zostawiła torbę i wyszła. Paweł siedział na fotelu,
a Emil leżał na łóżku. Obaj oglądali mecz. Kiedy usłyszeli, że Joanna
wyszła, spojrzeli w tamtą stronę. Zmierzyli ją wzrokiem od stóp do głów.
Emil uśmiechnął się łobuzersko. Joanna poczuła, jak się
rumieni, a na ciało występuje pot. Przygryzła dolną wargę, gdy cisza
przedłużała się. Przestąpiła z nogi na nogę.
— Chcesz trochę? — zapytał
Paweł, by przerwać ciszę, wskazując głową na puszkę z piwem.
Nastolatka nawet na nią nie spojrzała.
— Nie, dzięki. Ja
nie piję — odparła.
Emil zaśmiał się cicho. Spojrzała na niego karcącym
wzrokiem. Kiedy chłopak dostrzegł jej minę, roześmiał się głośniej.
— Spokojnie. Nie
mogę uwierzyć w to, jaka jesteś grzeczna. Jakbyś była starą babcią,
a nie dziewczyną chodzącą do liceum.
Przemilczała to. Po chwili wahania podeszła do Pawła
i wyciągnęła z jego dłoni napój. Wypiła duszkiem. Skrzywiła się
nieznacznie, gdy poczuła gorzki smak. Unikając spojrzeń chłopaków, zgniotła
puszkę i wrzuciła do kosza. Podeszła do łóżka i, nie patrząc na Emila,
weszła pod kołdrę obok niego.
Położyła się na prawym boku i, przytulając się do
poduszki, zamknęła oczy. Poczuła rękę Emila na ramieniu, ale zignorowała ją.
Zaciskając mocno powieki, pomodliła się w duchu, by chłopak się odczepił.
Była zmęczona i nie miała siły na bronienie się przed nachalnością
blondyna.
Emil pocałował ją delikatnie. Joanna bez słowa przekręciła
się na drugi bok.
— Dobranoc,
kochanie — powiedział.
Paweł kątem oka zerknął w tamtą stronę. Joanna nie
odpowiedziała. Zasnęła, zanim skończył się mecz.
Ces, Ces, Ces <3 Najwspanialsza beta <3
Gdybym potrafiła logicznie sklecić w tym momencie jakiekolwiek zdanie, to bym coś napisała, ale że na razie tego nie potrafię zostawiam ciąg minek : O.o , O.*, *__*, <33. - nie próbuj zrozumieć, nie da się ;D
OdpowiedzUsuńStuku-stuk!
OdpowiedzUsuńPipa nie facet. Z Pawła.
- Gośka! Nie uwierzysz!
- Co?
- …ble, ble, ble
- Haha, stop
- Ale!
- Kocham Cię, wiesz?
Jaka Marta?! Duch?!
Merlinie, jebnij tę pizdę w łeb. Joaśkę w sensie.
Mam ochotę ją zabić. Nienawidzę Twojej głównej bohaterki. To źle?
Może niech jeszcze poskaczą jak w bajce?
Aaa, czyli że jednak duch!!!
Czyli, że nie usłyszeli jak syczy sama do siebie?
Niech zgadnę, łoże małżeńskie?
TRÓJKĄCIK
ZGADŁAM Z TYM ŁÓŻKIEM.
W sumie nic nadzwyczajnego, jak się siedzi w tym od tylu lat. W sensie w opowiadaniach. Nie w jeżdżeniu do motelów. Oj, nie. W końcu jestem Ci wierna, kotek ;*
Za duże koszule też będą zawsze modne ♥
Kartę sim powinien zabrać od razu D: I wyłączyć telefon! Przecież to się tak łatwo namierza! Już w 2004 roku jak się kradło telefony to się najpierw wyjmowało i niszczyło sim, a potem wyłączało aparat!
…Znaczy, ja nie kradłam. Mamie ukradli wtedy aż dwa telefony. To ogarnęłyśmy, jak się to robi. I znalazłyśmy jeden z nich w lombardzie, o.
Zawsze jak myślałam o byciu wampirem lub czymś w tym stylu to twierdziłam, że zabijałabym ludzi przewlekle chorych, starych, narkomanów, morderców i ogółem wszystkie roślinki ze szpitali, o.
Ja też nie piję. I jestem dziewicą. I jestem starą babcią. I TY TEŻ.
♥ ♥ ♥
If I'm the sun then you're the moon
If you're the words then I'm the tune
If you're the heart then I'm the beat
Somehow together we're complete, yeah
CeS
TAK TO Z PIOSENKI DISNEYA I CO Z TEGO PFFF.
Wracam kolejnego dnia, ale niestety coraz bardziej krytyczna. Twoi bohaterowie robią się stereotypowi, a emocje nieprawdziwe. Na początku było w tym życie, teraz cuchnie zgnilizną powtarzalności. Szkoda. Opowiadanie z początku wydawało się ciekawe, teraz powoli zaczyna mnie odpychać. Poza tym definitywnie zaznaczyłaś, że Joanna nie kocha Emila, a gdzieś teraz po drodze zginęło to założenie za to popierdułka zyskała nowe schorzenie. Schizofrenia XD Brawo! Niech żyje Marta! Albo w zasadzie nie żyje ;p
OdpowiedzUsuńNo nic :) ponieważ podjęłam się przeczytania wszystkiego i skomentowania, tak też uczynię.
Pozdrawiam nieco niezadowolona ;p