sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział VII "Porwanie"

Joanna z duszą na ramieniu weszła do klasy. Zdziwiona spostrzegła, że wszyscy rozmawiają przyciszonymi głosami. Nikt nawet na nią nie spojrzał. Żadna osoba nie była przerażona brakiem Marty w szkole.
Nastolatka podeszła do ławki i usiadła. Wbiła pusty wzrok w blat. Po chwili ktoś usiadł obok. Podniosła głowę i siłą woli powstrzymała głębokie westchnienie.
 — Czego chcesz? — zapytała.
Pawłowi odebrało na chwilę mowę. Myślał, że dziewczyna będzie zirytowana lub zła, ale jej głos był cichy oraz beznamiętny.
 — Porozmawiać — powiedział, przysuwając się trochę.
Joanna czuła jego oddech nad swoim uchem.
 — Nie mamy o czym — odparła, ledwie powstrzymując drżenie ciała.
Przeniosła wzrok na jego twarz.
 — Lepiej będzie, jak już pójdziesz. — Pisnęła cicho, gdy Emil chwycił Pawła za bluzę i podniósł z krzesła, które przewróciło się z hukiem.
Wszyscy, którzy znajdowali się w pomieszczeniu, natychmiast spojrzeli w tamtą stronę.
 — Wynocha — wysyczał chłopak i pchnął przyjaciela w stronę drzwi.
Młodzieniec zacisnął szczęki i rzucił ostre spojrzenie w jego stronę, ale nic nie powiedział. Tylko trzęsące się ciało pokazywało, jak bardzo był wzburzony. Po chwili obrócił się na pięcie i wyszedł.
Emil podniósł krzesło i zajął miejsce koło Joanny, nie odzywając się ani słowem. Pochylił się tylko i złożył na jej ustach pocałunek. Dziewczyna popchnęła go, więc odsunął się od niej niechętnie. Dopiero wtedy nastolatka zorientowała się, że wszyscy na nich patrzyli. Zawstydzona spuściła wzrok, a jej policzki oblały się rumieńcem.
Kiedy zadzwonił dzwonek, do klasy weszła nauczycielka oraz kobieta i mężczyzna. Wszyscy bez wyjątku wbili wzrok w nieznajomych.
 — Dzień dobry. Ci państwo są z policji — powiedziała belferka, wskazując na parę. — Mają do was sprawę. — Joanna poczuła, jak zaczyna się pocić, brzuch ją boli i ręce trzęsą się ze strachu.
 — Witajcie. Czy ktoś z was wie, czy Marta Szewc miała jakichś wrogów? — Prawie wszyscy odwrócili wzrok.
 — Była moją dziewczyną — powiedział Emil, wstając. — Niedługo przed zerwaniem skarżyła się, że ktoś ją śledzi.
 — Mówiła kto? — zapytał policjant.
 — Paweł Knyc. A czy stało się coś? Czemu pan pyta? — dociekał nastolatek, próbując ukryć uśmieszek.
Mężczyzna rozejrzał się po klasie. Wszyscy czekali na to, co powie. Policjant wymienił spojrzenia ze swoją partnerką.
 — Dziś nad ranem Marta Szewc została znaleziona martwa na działkach w pobliżu altan. — Chłopcy otworzyli szeroko oczy ze zdumienia. Dziewczynom wyrwały się krzyki.
Joanna nie wytrzymała napięcia. Chwyciła plecak i wybiegła z klasy. Wpadła do łazienki i wtedy pozwoliła starannie powstrzymywanym łzom swobodnie spłynąć po policzkach.
 — Jak się czujesz ze świadomością, że jesteś zabójcą? — usłyszała cichy szept tuż koło ucha.
Poskoczyła zaskoczona i natychmiast obróciła się. Zmarszczyła brwi, gdy nikogo nie dostrzegła.
 — Nie wysilaj się. Nie możesz mnie zobaczyć. Nikt przez ciebie nie może. — Otworzyła szeroko oczy przerażona, gdy zdała sobie sprawę, że głos rozlega się w jej umyśle.
Niemożliwe, pomyślała
 — Ależ oczywiście, że możliwe, moja droga. Zostanę z tobą na zawsze. Każdego dnia będę ci przypominać o tym, co zrobiłaś. Do końca twego nowego, żałosnego życia. Więc zdajesz sobie sprawę, że nigdy cię nie opuszczę.
 — Nie — szepnęła Joanna. — Nawet o tym nie myśl. Pozbędę się ciebie. Nie pozwolę ci mnie zniszczyć. — Wybiegła z łazienki.

***

Dziewczyna znalazła Pawła na sali gimnastycznej. Właśnie grał z kolegami z klasy w siatkówkę. Po pomieszczeniu rozniosły się okrzyki sprzeciwu, gdy nastolatka stanęła tuż przed serwującym chłopakiem.
 — Musisz ze mną pogadać. — Nastolatek uśmiechnął się złośliwie i wyprostował.
 — Po co? Wcześniej też chciałem pogadać, ale mnie olałaś — powiedział, a w jego oczach zatańczyły iskierki.
Joanna prawą ręką złapała za jego dłoń.
 — Chodź. Proszę — wyszeptała.
Pociągnęła go w stronę drzwi. Kiedy znaleźli się na korytarzu, weszła z nim do szatni. Zatrzasnęła za nimi drzwi. Obróciła się i od razu przeszła do rzeczy.
 — Emil chce cię wrobić w zabójstwo Marty. — Chłopak wybuchł śmiechem.
Joanna spojrzała na niego zdezorientowana.
 — Kocham cię, wiesz? — powiedział, ocierając łzy z oczu. — Chyba nie myślisz, że to pierwszy raz, co? — zapytał retorycznie. — Robił to już tak wiele razy, że mamy wszystko opanowane do perfekcji. Policja nigdy nie dowie się prawdy. Nie musisz się martwic. Inni Pożeracze zajmą się wszystkim, a my spokojnie się wyjedziemy.
 — My? — zdziwiła się Joanna. — Co masz na myśli, mówiąc "my"?
 — To chyba logiczne. Wynosisz się razem z nami. I pretensje możesz mieć tylko do siebie — odparł ostro. Joanna zamarła, lecz po chwili w jej ciele narósł gniew.
 — Nigdzie z wami nie jadę — wysyczała i chciała wyjść, ale chłopak złapał ją za nadgarstek.
Spojrzała na niego zaskoczona. Paweł przeszywał ją wzrokiem.
 — Nikt cię nie pyta o zdanie, kochanie — powiedział. Joanna obróciła się na pięcie, by wyjść. Osunęła się na ziemię, gdy chłopak przystawił jej do twarzy płócienną szmatkę, którą wyciągnął z kieszeni. Podniósł bezwładne ciało i tak, jak stał wybiegł ze szkoły tak szybko, że nikt nie był w stanie go dostrzec.

***

Joanna nabrała ogromny haust powietrza. Niespokojnie oddychając, zmarszczyła brwi zdezorientowana. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że jedzie w pędzącym samochodzie. Spojrzała na kierowcę.
Emil prowadził jedną ręką. Łobuzerski uśmiech rozjaśniał jego twarz.
 — Co ty robisz? — zapytała ostro, ale jej głos zabrzmiał bardzo piskliwie.
Odkaszlnęła.
 — Dokąd mnie wieziesz?
 — Wynosimy się z tego miasta. Daleko — odparł i zaśmiał się cicho.
Dziewczyna poczuła, jak narasta w niej gniew.
 — Nigdzie z tobą nie jadę! Zatrzymaj się! — krzyknęła i, tracąc panowanie nad sobą, rzuciła się na kierownicę.
Samochód zjechał ze swojego pasa. Chłopak odepchnął nastolatkę, a ona z całym impetem uderzyła o oparcie. Pojazd wrócił na swoje miejsce.
 — Spokojnie, mała — powiedział Emil.
 — Jednak nie jesteś taka grzeczna, na jaką wyglądasz — odezwał się głos z tylnego siedzenia.
Nastolatka natychmiast spojrzała za siebie. Marta uśmiechała się zawadiacko. Joanna jęknęła w proteście. Emil spojrzał na nią zdumiony. Nie mogę mu powiedzieć. Nie ufam mu. Nie po tym wszystkim co się wydarzyło, pomyślała.
 — Co jest? — zapytał podejrzliwe.
Dziewczyna zamiast odpowiedzieć rozejrzała się niespokojnie. Spojrzała na drzwi.
 — A może by tak...
 — Nawet o tym nie myśl — Nastolatka drgnęła, gdy chłopak się odezwał. — Nie próbuj otwierać tych drzwi. Jedziemy za szybko. Jeśli wyskoczysz — zginiesz. A jeśli nawet uda ci się przeżyć i zaczniesz uciekać, to cię złapię.
 — Cholera — pomyślała. — Muszę coś wymyślić. Szybko.
 — Gdzie jedziemy? — zapytała tylko.
 — Dowiesz się w odpowiednim czasie — odparł, po czym włączył radio.
Chłopak spojrzał jej w oczy. Odwróciła wzrok w stronę okna.
Samochód mknął po prostej drodze.

***

Po godzinie Emil zatrzymał się przy magazynach. Niebo zakryły ciemne, burzowe chmury. Joanna przykleiła nos do szyby, by cokolwiek zobaczyć, gdy ciężkie krople zaczęły uderzać o okno. Chłopak zgasił silnik i odpiął pasy.
 — Wysiadamy, mała — rzucił komendę i, nie czekając na reakcję dziewczyny, wyszedł z samochodu.
Joanna warknęła, ale posłuchała. Zadrżała, gdy zimny wiatr smagnął jej odkryte długie nogi. Kiedy dostrzegła, że Emil oddala się, pobiegła truchtem za nim.
 — Dokąd idziemy? — zapytała.
Chłopak spojrzał na nią kątem oka.
 — Nie pytaj, mała. Jeśli ci powiem, będę musiał cię zabić — powiedział i zaśmiał się ze swojego żartu.
Joanna stanęła jak wryta.
 — To nie jest śmieszne — odparła, ale blondyn nawet na nią nie spojrzał.
Wyprzedził ją bez słowa.
 — Nie ignoruj mnie! Nie po tym co się stało! — krzyknęła, a jej oczy zalśniły. Co ten dupek sobie wyobraża?! — Jesteś poważny? Porwałeś mnie! Chcę wiedzieć dokąd mnie ciągniesz! I chcę to wiedzieć teraz! Teraz, słyszysz?!
 — Uspokój się, mała — powiedział delikatnie Emil.
Zbiło to na chwilę dziewczynę z tropu, bo chłopak nigdy tak nie mówił. Do nikogo. Po chwili ogarnął ją gniew..
 — Nie mów do mnie mała — wysyczała.
 — Jasne. Ok. Już nie będę — odparł i wyciągnął ręce w jej stronę. — Uspokój się — poradził.
 — Uspokoić się? A niby jak?!
 — Policz do dziesięciu. Oddychaj głęboko i myśl o czymś miłym.
Joanna zrobiła to co powiedział. W końcu złość nie była już tak ostra. Wciąż pulsowała gdzieś tam z tyłu głowy, ale była nieszkodliwa.
Emil powoli podszedł i złapał ją za dłoń.
 — Chodź — wyszeptał, nie chcąc, żeby dziewczyna wybuchła gniewem po raz kolejny.
Pociągnął ją w stronę jednego z prowizorycznych budynków. Kiedy weszli do środka, dzwonek nad drzwiami zabrzęczał.
Budynek okazał się być niewielkim biurem. Na środku tuż przed drzwiami stało mahoniowe biurko, a na nim laptop i rozrzucone papiery. Za meblem był regał na książki pełny segregatorów oraz teczek. Zaraz przed biurkiem ustawiono dwa pokryte pluszem fotele.
Na dźwięk dzwonka osoba siedząca przed laptopem podniosła wzrok znad ekranu, a gdy dostrzegła Emila i Joannę, wstała gwałtownie. Był to niski, pulchny mężczyzna. Jego łysą głowę pokrywały kropelki potu, a za duże okulary zsunęły się na czubek nosa. Ubrany był w niemodny granatowy garnitur w prążki i krawat zawiązany pod samą szyję.
 — Witam, panie Emilu — rzekł cienkim głosem.
 — Przyszedłem odebrać dokumenty. Miały być gotowe na dzisiaj — rzekł oschłym tonem chłopak, ignorując powitanie.
 — Ależ oczywiście — odparł mężczyzna i podszedł do regału.
Wyciągnął teczkę i podał ją Emilowi.
 — Jest wszystko, o co pan prosił. Wszystkie prawa jazdy, dowody osobiste oraz świadectwa szkolne. — Chłopak otworzył teczkę i zajrzał do środka, po czym ją zamknął.
Z kieszeni wyciągnął plik banknotów. Joanna otworzyła szeroko oczy ze zdumienia. Podał pieniądze mężczyźnie, który je przeliczył. Pokiwał głową, że wszystko się zgadza. Emil bez słowa złapał zdumioną nastolatkę za dłoń i wyciągnął z budynku.
Machając ich złączonymi dłońmi, poprowadził ją w stronę samochodu.

***

Paweł wdrapał się po rynnie. Otworzył szerzej uchylone okno, usiadł na niewielkim parapecie i zsunął się w dół. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Na niezasłanym łóżku Joanny leżała skotłowana pościel, ubrania, szlafrok i podręczniki. Na stoliku nocnym stała opróżniona do połowy butelka niegazowanej wody. Na zielonym fotelu leżały miśki i ozdobne poduszki. W całym pokoju tylko książki na wielkim regale były ustawione równo.
Chłopak podszedł tam i wyciągnął pierwszą z brzegu powieść.
 — Dracula — przeczytał cicho tytuł i zaśmiał się. — Mogłem się tego spodziewać — pomyślał. Na dolnej półce zauważył worek z Empiku. Pochylił się i zajrzał do środka.
Znajdowały się w nim cztery nowe tomy. Zdjął przerzuconą przez ramię torbę i włożył do środka reklamówkę. Podszedł do szafki nocnej i otworzył szufladę. Wyciągnął z niej ładowarkę do telefonu. Następnie zaczął opróżniać komodę. Zawahał się przy bieliźnie, ale po chwili ją też spakował. Zasunął zamek torby. Podszedł i otworzył drzwi.
Zaczął nasłuchiwać, ale do jego uszu dotarło tylko głośne chrapanie psa. Bezszelestnie wyszedł na korytarz i zbiegł ze schodów. Kiedy wszedł do salonu, podszedł do stołu, z kieszeni spodni wyciągnął białą kartkę i położył ją na blacie.
Był to list napisany na komputerze przez Emila dzisiaj rano zaraz po tym, jak ustalili plan dotyczący Joanny. List pożegnalny.

Kochani!
W końcu się na to zdobyłam. Doszłam do wniosku, że nie mogę tak żyć. Po prostu nie mogę tutaj zostać. Zakochałam się. On jest ucieleśnieniem tego, czego zawsze pragnęłam. Kocham go i chcę z nim zostać na zawsze. Jestem pewna, że on ze mną też. Zmienia moje życie i nadaje mu sens. Dzięki Niemu mogę osiągnąć wszystko. On mi to zapewni. Nie martwcie się o mnie. Jestem pełnoletnia i świadoma tego, co robię. Dam sobie radę, bo On będzie ze mną. Nie szukajcie mnie.
Kocham Was i mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczycie.
Na zawsze Wasza,
Joanna.

Paweł miał już wychodzić, gdy dostrzegł ramkę ze zdjęciem. Przedstawiało uśmiechniętą Joannę, która obejmowała siostrę. Wyglądała na szczęśliwą i zdradzały ją tylko zaczerwienione od płaczu oczy.
 — Nie będziesz już musiała udawać. Nigdy więcej. Teraz każde twoje uczucie będzie prawdziwe — pomyślał chłopak, spakował zdjęcie do plecaka i ruszył w stronę wyjścia. Przekręcił górny zamek i otworzył drzwi na oścież. Zamknęły się za nim z hukiem.

***


Kiedy para wsiadła do samochodu, Emil ruszył z piskiem opon, zostawiając czarne ślady na asfalcie.
 — Skąd masz tyle kasy? — zapytała Joanna. Chłopak spojrzał na nią poważnie.
 — Polisa ubezpieczeniowa — rzucił od niechcenia i ponownie skupił się na drodze. Rozmowę uznał za zakończoną.
Nastolatka zamyślona obróciła twarz w stronę okna. Krajobraz za szybą rozmywał się i zmieniał bardzo szybko.
Co ja mam robić? — pomyślała. — Nie mogę powiedzieć Emilowi o Marcie. Nie ufam mu. On ma w oczach coś takiego, że za każdym razem, gdy w nie patrzę, to całe moje ciało ogarnia paraliżujący strach. Jest też bardzo porywczy i nie jestem pewna, co by zrobił, gdyby się dowiedział.
 — Zabiłby cię — wyszeptał głos z tyłu jej głowy.
 — Zamknij się — wysyczała zirytowana nastolatka. — Nie mógłby mi czegoś takiego zrobić — rzekła, chcąc przekonać głos.
Jednak zdawała sobie sprawę, że zrobiłby to. Bez mrugnięcia okiem.
 — Znikaj — warknęła.
 — Jasne — prychnęła Marta i wycofała się.
Joanna westchnęła w myślach.
Wtem pisnęła cicho i podskoczyła na siedzeniu, gdy Emil położył dłoń na jej udzie.
 — Co jest, ma…? — zaczął, ale w porę ugryzł się w język. — Czemu jesteś taka nerwowa? — zapytał.
 — To wszystko przez te emocje — odparła nastolatka.
 — Emocje? — Joanna zadrżała, gdy chłopak się nad nią pochylił i wpił się w jej usta.
Nie odwzajemniła pieszczoty, mając nadzieję, że się odczepi. Wkurzony odsunął się.
 — No co jest? Bądź grzeczna — warknął i wpił się dwa razy mocniej.
Dziewczyna czuła, jak miażdży jej wargi. W końcu poddała się dla świętego spokoju. Po minucie odsunął się od niej. Oboje ciężko dyszeli. Joanna zorientowała się, że chłopak zatrzymał się pod motelem.
 — Gdzie jesteśmy? — zapytała, marszcząc brwi.
Emil powędrował za jej spojrzeniem.
 — Nieważne — odparł. — To tylko na jedną noc. Dołączy do nas Paweł i jutro rano ruszamy dalej w drogę — rzekł. — Chodź — powiedział i wysiadł z samochodu.
Dziewczyna jak automat zrobiła to samo. Złapał ją za rękę i pociągnął w stronę wejścia. Kiedy znaleźli się w środku, rozejrzała się.
Hol prezentował się imponująco jak na zwykły motel. Ściany zielonego koloru uspokajały skołatane nerwy Joanny. Na brązowych, skórzanych fotelach siedziała para i pochylona nad stolikiem rozmawiała przyciszonymi głosami.
Joanna z Emilem podeszła do kontuaru, za którym siedziała niska, szczupła brunetka.
 — Chciałem wynająć pokój dwuosobowy — powiedział Emil i uśmiechnął się czarująco.
Joanna widziała, jak dziewczynie miękną kolana.
 — Oczywiście — odparła. — Czy mogę prosić dowód tożsamości? — Kiedy chłopak podał jej dowód osobisty, dziewczyna podsunęła mu formularz rejestracyjny.
Po minucie podała chłopakowi klucz, kiedy on skończył wypełniać druk.
 — Jeszcze dzisiaj dołączy do nas mój kolega. Proszę wskazać mu kierunek — rzekł, chwycił Joannę za ramię i pociągnął schodami w górę, zostawiając osłupiałą kobietę.
Otworzył drzwi do pokoju sto dwadzieścia i wpuścił do środka Joannę. Pomieszczenie było niewielkie, ale schludne. Mieściła się w nim jedna szafa i dwa stoliki nocne. Były też białe drzwi, które, jak dziewczyna się domyślała, prowadziły do łazienki.
Nastolatka poczuła, jak zaczyna się pocić, gdy dostrzegła, że w pokoju jest tylko jedno podwójne łóżko.
 — Emil… — wyszeptała i obróciła się w jego stronę.
Twarz chłopaka rozjaśnił uśmiech. Oblizał wargi, ale gdy zobaczył minę Joanny, uśmiechnął się tylko.
 — Nie bój się. Jesteś bezpieczna. Paweł nie dałby mi cię skrzywdzić — powiedział. — Powinien zaraz przyjechać. Może chcesz się odświeżyć? — zapytał i wyciągnął z plecaka, który dziewczyna dopiero teraz zauważyła, nową szczoteczkę do zębów oraz pastę.
Podał je nastolatce.
 — Paweł będzie miał ładowarkę do twojego telefonu, twój plecak szkolny i torbę z ubraniami — rzekł.
Joanna bez słowa ruszyła w stronę łazienki.

***

Rozległo się pukanie. Joanna wyszła z łazienki, wycierając włosy ręcznikiem, który znalazła na umywalce. Emil poszedł właśnie kupić coś do jedzenia. Nastolatka otworzyła drzwi. Paweł przełknął głośno ślinę.
Dziewczyna ubrana była w za dużą na nią koszulę Emila. Mokre włosy opadały falami na ramiona. Kolorowe tęczówki jaśniały. Czerwone usta prosiły się o pocałunek.
 — Cześć — powiedziała, robiąc przejście.
Chłopak wszedł do środka.
 — Gdzie Emil? — zapytał, starając się nie patrzeć na dziewczynę.
 — Poszedł do sklepu — odparła. — Zanim wyszedł, mówił, że przyniesiesz mi torbę z ubraniami oraz mój plecak z książkami i telefonem.
 — Jasne. Trzymaj — powiedział i postawił obie rzeczy na ziemi.
Joanna wyciągnęła telefon z plecaka i spojrzała na ekran. Jęknęła.
 — Co się stało? — zapytał chłopak, udając, że nie rozumie jej reakcji.
 — Mam ponad sto nieodebranych połączeń od rodziców. Muszę oddzwonić — zaprotestowała, gdy Paweł wyrwał jej telefon.
 — Nie możesz. Już nigdy więcej się z nimi nie skontaktujesz — odparł i otworzył klapkę.
Dziewczyna chciała wyrwać mu komórkę, ale chłopak już zdążył wyciągnąć kartę sim.
 — Zostaw. Dałem im list. Myślą, że uciekłaś z Emilem, bo kochasz go nad życie.
 — Co?! — krzyknęła zszokowana.
 — To, co słyszysz. Myślą, że uciekłaś z domu. — Joanna poczuła, jak łzy zaczynają się zbierać w jej oczach.
Odwróciła się, by chłopak nie zobaczył, że płacze. Próbowała powstrzymać łkanie, ale na próżno. Jej ciało się zatrząsało. Wtuliła się w pierś Pawła, gdy ten ją objął.
 — Nie płacz — wyszeptał. — Wszystko będzie dobrze. — Pogłaskał ją po głowie. Joanna była tak zrozpaczona, że pozwoliła mu na to.
Odskoczyli od siebie, gdy do pomieszczenia wszedł Emil. W rękach miał cztery reklamówki wypchane prowiantem. Kiedy zobaczył zaczerwienione oczy Joanny, zmarszczył brwi i spojrzał pytająco na Pawła. Tamten odwrócił wzrok. Dziewczyna zawstydzona chwyciła za ramię torby i zamknęła się w łazience.
 — Co jest? — zapytał Emil, stawiając zakupy na podłodze.
 — Nie wiem. Nie rozumiem kobiet — skłamał Paweł bez mrugnięcia okiem.
Blondyn nie uwierzył mu, ale przemilczał oczywiste kłamstwo.
 — Ja też, stary. Ja też — odparł. — Chcesz piwo? — zmienił szybko temat.
Dobrze wiedział, że Joanna ich podsłuchuje. Paweł pokiwał głową. Żaden z nich nic już więcej nie powiedział.
Joanna westchnęła. Pochyliła się i otworzyła torbę. Wyciągnęła z niej legginsy i długą, czarną koszulkę z napisem. Przebrała się, po czym podeszła do umywalki, by opłukać twarz. Zerknęła w lustro.
Pomimo zmęczenia wyglądała idealnie. Dzięki jej pożywieniu się Martą, wypryski, które zaczęły wracać, zniknęły.
 — Zabiłam ją — pomyślała po raz tysięczny od wczoraj. — Odebrałam jej życie. Wtedy, tamta kobieta po wypadku już praktycznie była martwa. Ja skorzystałam z okazji. A Marta? Zabiłam ją tylko dlatego, że skłamała o dowodach. A ja naiwna jej uwierzyłam. Mogę się tłumaczyć, że się broniłam, ale dobrze wiem, że to kłamstwo. Jak mogłam pozbawić ją tego, co najcenniejsze. Kim ja jestem, żeby decydować, kto ma umrzeć, a kto żyć?
 — A co z Emilem? — wyszeptała Marta, przebudzona przez rozmyślania Joanny.
 — Emil? Kiedyś byłam w nim zakochana, a teraz? Gardzę nim, ale też się go boję — odparła. — Nie ma żadnych zalet. Jest cyniczny, opryskliwy, myśli, że jest nie wiadomo kim i może wszystko. Jest zbyt pewny siebie. Bierze co chce, nie pytając o zgodę. Sądzi, że wszystko mu się należy.
 — To czemu wciąż go całujesz? Czemu pozwalasz mu na to, by cię dotykał? — zapytał cicho głos.
 — Nie chcę, by się zorientował jakimi uczuciami go naprawdę darzę. Po za tym, kiedy mnie całuję, to zapominam chociaż na chwilę o problemach i błędach z przeszłości. Wtedy czuję się zwykłą nastolatką, którą przedtem byłam. — Lokatorka jej duszy nie odpowiedziała.
Joanna podskoczyła, gdy ktoś zapukał do drzwi.
 — Już idę — krzyknęła i podniosła się z wanny, na którą przed chwilą opadła.
Zostawiła torbę i wyszła. Paweł siedział na fotelu, a Emil leżał na łóżku. Obaj oglądali mecz. Kiedy usłyszeli, że Joanna wyszła, spojrzeli w tamtą stronę. Zmierzyli ją wzrokiem od stóp do głów.
Emil uśmiechnął się łobuzersko. Joanna poczuła, jak się rumieni, a na ciało występuje pot. Przygryzła dolną wargę, gdy cisza przedłużała się. Przestąpiła z nogi na nogę.
 — Chcesz trochę? — zapytał Paweł, by przerwać ciszę, wskazując głową na puszkę z piwem.
Nastolatka nawet na nią nie spojrzała.
 — Nie, dzięki. Ja nie piję — odparła.
Emil zaśmiał się cicho. Spojrzała na niego karcącym wzrokiem. Kiedy chłopak dostrzegł jej minę, roześmiał się głośniej.
 — Spokojnie. Nie mogę uwierzyć w to, jaka jesteś grzeczna. Jakbyś była starą babcią, a nie dziewczyną chodzącą do liceum.
Przemilczała to. Po chwili wahania podeszła do Pawła i wyciągnęła z jego dłoni napój. Wypiła duszkiem. Skrzywiła się nieznacznie, gdy poczuła gorzki smak. Unikając spojrzeń chłopaków, zgniotła puszkę i wrzuciła do kosza. Podeszła do łóżka i, nie patrząc na Emila, weszła pod kołdrę obok niego.
Położyła się na prawym boku i, przytulając się do poduszki, zamknęła oczy. Poczuła rękę Emila na ramieniu, ale zignorowała ją. Zaciskając mocno powieki, pomodliła się w duchu, by chłopak się odczepił. Była zmęczona i nie miała siły na bronienie się przed nachalnością blondyna.
Emil pocałował ją delikatnie. Joanna bez słowa przekręciła się na drugi bok.
 — Dobranoc, kochanie — powiedział.
Paweł kątem oka zerknął w tamtą stronę. Joanna nie odpowiedziała. Zasnęła, zanim skończył się mecz.





Ces, Ces, Ces <3 Najwspanialsza beta <3

3 komentarze:

  1. Gdybym potrafiła logicznie sklecić w tym momencie jakiekolwiek zdanie, to bym coś napisała, ale że na razie tego nie potrafię zostawiam ciąg minek : O.o , O.*, *__*, <33. - nie próbuj zrozumieć, nie da się ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Stuku-stuk!

    Pipa nie facet. Z Pawła.

    - Gośka! Nie uwierzysz!
    - Co?
    - …ble, ble, ble
    - Haha, stop
    - Ale!
    - Kocham Cię, wiesz?

    Jaka Marta?! Duch?!

    Merlinie, jebnij tę pizdę w łeb. Joaśkę w sensie.
    Mam ochotę ją zabić. Nienawidzę Twojej głównej bohaterki. To źle?

    Może niech jeszcze poskaczą jak w bajce?

    Aaa, czyli że jednak duch!!!

    Czyli, że nie usłyszeli jak syczy sama do siebie?

    Niech zgadnę, łoże małżeńskie?

    TRÓJKĄCIK

    ZGADŁAM Z TYM ŁÓŻKIEM.
    W sumie nic nadzwyczajnego, jak się siedzi w tym od tylu lat. W sensie w opowiadaniach. Nie w jeżdżeniu do motelów. Oj, nie. W końcu jestem Ci wierna, kotek ;*

    Za duże koszule też będą zawsze modne ♥

    Kartę sim powinien zabrać od razu D: I wyłączyć telefon! Przecież to się tak łatwo namierza! Już w 2004 roku jak się kradło telefony to się najpierw wyjmowało i niszczyło sim, a potem wyłączało aparat!
    …Znaczy, ja nie kradłam. Mamie ukradli wtedy aż dwa telefony. To ogarnęłyśmy, jak się to robi. I znalazłyśmy jeden z nich w lombardzie, o.

    Zawsze jak myślałam o byciu wampirem lub czymś w tym stylu to twierdziłam, że zabijałabym ludzi przewlekle chorych, starych, narkomanów, morderców i ogółem wszystkie roślinki ze szpitali, o.

    Ja też nie piję. I jestem dziewicą. I jestem starą babcią. I TY TEŻ.
    ♥ ♥ ♥

    If I'm the sun then you're the moon
    If you're the words then I'm the tune
    If you're the heart then I'm the beat
    Somehow together we're complete, yeah

    CeS


    TAK TO Z PIOSENKI DISNEYA I CO Z TEGO PFFF.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wracam kolejnego dnia, ale niestety coraz bardziej krytyczna. Twoi bohaterowie robią się stereotypowi, a emocje nieprawdziwe. Na początku było w tym życie, teraz cuchnie zgnilizną powtarzalności. Szkoda. Opowiadanie z początku wydawało się ciekawe, teraz powoli zaczyna mnie odpychać. Poza tym definitywnie zaznaczyłaś, że Joanna nie kocha Emila, a gdzieś teraz po drodze zginęło to założenie za to popierdułka zyskała nowe schorzenie. Schizofrenia XD Brawo! Niech żyje Marta! Albo w zasadzie nie żyje ;p
    No nic :) ponieważ podjęłam się przeczytania wszystkiego i skomentowania, tak też uczynię.
    Pozdrawiam nieco niezadowolona ;p

    OdpowiedzUsuń